czwartek, 12 lipca 2012

Redaktor poświęcony

"To ataki związane z naszym zaangażowaniem przeciwko walce środowisk lewackich o niszczenie rodziny i promowanie kultury gejowskiej" - tak Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Fronda.pl, tłumaczył kilkugodzinne zamknięcie swojego portalu, jakie miało miejsce 10 lipca.

 Jedno zdanie, kilka manipulacji i przeinaczeń. Przede wszystkim tak jak środowiska mniejszości nie walczą, tak i Terlikowski nie walczy, lecz pisze bzdury, za publiczne pieniądze (jego portal jest dotowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego), wzbudzając wesołość i cięte komentarze ze strony ludzi spod znaku tęczy. Niektórzy z nich sugerują, że z orientacją TeTetki jest coś nie ten tego... Co to są środowiska lewackie wie Terlikowski, Sakiewicz i ich wyznawcy, bo w jednych tekstach usiłują ci panowie udowadniać, że np. Ruch Palikota lewicą nie jest, by za dni kilka szydzić z pomarańczowego lewactwa. Natomiast niszczenie rodziny wzbudza uśmiech na twarzy; dlaczego Terlikowski nie powiadomił dotąd prokuratury, skoro widzi czyn niezgodny z prawem? Toć rodzina jest chroniona przez polską Konstytucję. W jaki sposób środowiska spod znaku tęczy niszczą zdrową, polską rodzinę? Możliwe, że ktoś tam we "Frondzie" ma za złe, że taki Krystian Legierski, Robert Biedroń, Szymon Niemiec inni, jawni geje, nie posiadają potomstwa i nie posyłają na nauczki do rodziny Radia Maryja. A cóż to znaczy promowanie kultury gejowskiej? Postaram się jak najszybciej, dziś jeszcze, wyjaśnić ze Sławkiem Starostą, co kryje się pod pojęciem gejowskiej kultury, czy takowa w ogóle istnieje. Kto, jak nie on, pierwszy gej III RP, zna odpowiedź? Może Terlikowski jest w posiadaniu różowego archiwum, pozostałości po komunistycznej akcji "Hiacynt" i wie, ile postaci z polskiej polityki, mediów i biznesu to kryptogeje?

Z kilku godzin zrobiło się już kilka dni. Nie działa portal poświęcony, jak oznajmiał dumnie napis każdemu, kto przypadkowo, lub świadomie, trafił na "Frondę". Redaktor mętnie tłumaczy, że powodem przerwy jest atak hakerów, którzy zaczęli usuwać ze strony teksty. Dziesiątego na fronda.pl pojawił się tekst komentujący okładkę nowego "Newsweeka". "Nie da się jej porównać z niczym. Nawet Holokaust nie uderzał tylko w niewinnych, bo w cały przekrój żydowskiego społeczeństwa" - napisał Terlikowski. Tekst zniknął, a redaktor tłumaczył, że to tekst "dopisany przez hakera". "Niezidentyfikowani hakerzy zaczęli niszczyć zawartość strony Fronda.pl, kasując z niej nasze materiały. Do odwołania strona portalu poświęconego jest zawieszona. Trwają prace techniczne, które mają uniemożliwić lewakom niszczenie wolności dyskusji. Prosimy o wsparcie modlitewne. Nie damy się!" - napisał na Facebooku Tomasz Terlikowski. No cóż, modlitwą swoich czytelników pan redaktor nie osiągnie wiele. Czyny, nie cuda, Terlikowski! Pisałem to kiedyś na portalu S24 do Ciebie, ale tak się najeżyłeś, jakbyś zobaczył przed sobą demona. Kłopoty portalu Terlikowskiego to oczywiście spisek lewactwa, spodziewam się odkrycia "niesłychanych" kulis, z których wyniknie, że to akcja Palikota, Urbana, Kotlińskiego i Senyszynowej. Okazuje się jednak, że jakiś czas temu do portalu frondy.pl dotarła informacja mniej więcej takiej treści: "Tu Haker Neo. Ponad pół roku temu wysłałem do redakcji Frondy opis błędu JavaScript Injection. Jak widać, po sześciu miesiącach błąd, którego naprawienie zajęłoby typowemu programiście pięć minut, nadal przerasta prawicowych informatyków". Neo wyraził nadzieję, że administratorzy naprawią system, nim ktoś wykorzysta błędy do wrzucania na Frondę zdjęć pornograficznych. Neo ujawnił swój cennik, godzina korepetycji kosztuje u niego 50 zł brutto. I dwie zdrowaśki. No, może trzy. Terlikowski nie skorzystał, widać nie do końca lubi się modlić...

W najbliższy weekend firma Google zaatakuje Polskę nową inicjatywą wspierającą lobby homoseksualne, pod nazwą "Legalizacja Miłości", histeryzują katoprawicowi publicyści. Google planuje przeprowadzić kampanię przeciwko homofobii zaczynając od krajów, które uznał za wyjątkowo nieprzyjazne związkom jednopłciowym. Padło m.in. na Polskę. Tylko patrzeć, jak Terlikowski zdemaskuje innych spiskowców, którzy zamknęli mu portal... "Legalizacja Miłości" zadebiutuje w Polsce. Inicjatywa ma promować prawa człowieka(które środowiska katoprawicy mylą z promowaniem homoseksualizmu) oraz zwalczać dyskryminację w zatrudnieniu w krajach, których prawo jest antygejowskie. Ostateczny cel to rozszerzenie kampanii na wszystkie kraje, w których Google ma swoje biura. Jak podkreśla Google, akcje będą kontynuowane wszędzie tam, gdzie panuje homofobiczna kultura. Może nikt nie maczał palców w zablokowaniu portalu fronda.pl, może to tylko sam redaktor naczelny, brzydząc się kolorami tęczy i weekendową akcją Google, tymczasowo wyłączył swoje dziecko? Czułby się zniesmaczony, zaatakowany przez lewactwo, zmuszony korzystać z wyszukiwarki Google'a, promującej homoseksualizm. A tak i wilk syty, i owcy pół. Po weekendzie na fronda.pl będzie wszystko w normie. Jeśli u nich tam zachowane są jakiekolwiek. Zastanawiam się, czy nie będzie kłopotu z logowaniem się na konta użytkowników, czy nie będzie problemu z hasłami i loginami. Szkoda by było stracić możliwość wglądu w bajzel Terlikowskiego, z komentarzami i publikacją włącznie.

 

2 komentarze:

  1. Kultura może wszystko, ale nie z Terlikowskimi, niestety.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Terlczka jest gejem i to ukrywa. Widok jawnych gejów burzy jego spokój i plan życia w ukryciu. Dla heteroseksualnego facet nie ma czegoś takiego, jak promowanie homoseksualizmu, bo takiego faceta nie rusza dwóch gejów, nie interesuje się nimi a Terliczka za często się nurkuje w homoseksie.

    OdpowiedzUsuń