piątek, 28 lutego 2014

Związki na kocią łapę,nowy- stary wróg Kościoła

Kościół odkopał starego, dobrego wroga, bardziej medialnego od gender: konkubinaty. To kolejne zagrożenie dla katolickiej rodziny, dostrzegają to stojący na straży tzw. „wartości chrześcijańskich” zazwyczaj bezdzietni dziadzio- księża, miss Sejmu pokroju Sobeckiej i Pawłowicz i im podobni teoretycy. Nie od dziś wiadomo, że to towarzystwo stawia czoła problemom, o których osobom niereligijnym nawet się nie śniło.

Wczoraj w Warszawie odbyła się pseudokonferencja zorganizowana przez Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin oraz Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Klechy biją na alarm: w konkubinatach żyje 3 proc. Polaków, ale ich liczba w ciągu ostatnich dziesięciu lat się podwoiła i tę formę związku wybrało już 643 tys. osób. Mało tego, wzrostowej tendencji konkubinatów towarzyszy wzrost liczby rozwodów małżeństw katolickich - o 40 proc. - oraz spadek liczby osób, żyjących w małżeństwie. Zmalała też liczba osób, żyjących w separacji - z 309 tys. w 2002 do 185 tys. w 2011. 49% żyjących na „kocią łapę” stanowią osoby w wieku 34-35 lat, a więc ludzie dorośli, mający za sobą niemałe doświadczenie życiowe. I największy dramat klechów: 60% Polaków akceptuje seks przedmałżeński! Toż to niebywały skandal, ocierający się o obrazę „uczuć religijnych”!

Klechy w Polsce nie byłyby sobą, gdyby przeszły obok tych danych obojętnie. Skoro przegrali walkę z ludźmi żyjącymi w wolnych związkach (kto dziś weźmie na poważnie połajanki faceta w czarnej sukience, straszącego piekłem za seks przedmałżeński?), podeszli do tematu z innej strony. Tym wszystkim, którzy czują się katolikami, są jeszcze związani z Kościołem, klechy przygotowały strategię. Nic nowego, po prostu kłody pod nogi dla szczęśliwego życia dwojga ludzi, których radość ze związku jest solą w oku dla stetryczałych kawalerów. Katolikom żyjącym pod jednym dachem bez ślubu wmawia się, że im się tylko wydaje, że liczą się uczucia i więź. W ocenie jednego z kościelnych „ekspertów” żyjącymi bez związku małżeńskiego zawartego w kościele w rzeczywistości… powoduje nimi lęk przed rozwodem i rozpadem związku oraz przeświadczenie, że ślub kościelny ich przed tym nie uchroni! Kto wymyśla takie bzdury, czy są to absolwenci toruńskiej szkoły pewnego sukienkowego biznesmena? Ale żeby śmieszniej, pan „ekspert” z poważną miną dodał, że żyjący w konkubinatach nie zostali przygotowani przez rodziny do pełnego stopnia odpowiedzialności, a system świadczeń socjalnych premiuje osoby samotnie wychowujące dzieci. Nie od dziś wiadomo, że te świadczenia wynoszą tyle, ile wojskowa emerytura Głódzia, a Polki marzą, by samotnie wychowywać dzieci, harując na trzy śmieciówki, od rana do dony!

Klechy mają ruszyć w Polskę i przekonywać, że konkubinat jest be, seks przedmałżeński to grzech, a brak piątki dzieci grozi mękami piekielnymi. Jeśli sukienkowi zamierzają młodym wyjaśniać, dlaczego siebie krzywdzą, gdyż pozbawiają się jakiejś łaski Chrystusa, dzięki któremu zrealizują swoje marzenia o szczęściu żyjąc bez kościelnego ślubu, to zapala mi się w głowie sygnał alarmowy: kto będzie wychodził do tych ludzi, Gil wespół z Wesołowskim, Michalik? Klechom chciałbym przypomnieć, że Chrystus- wg kościelnych podań- nigdy się nie ożenił, nie posiadał też potomstwa. Jego matka, Maria, żyła na kocią łapę z niejakim Józefem, który ojcem Jezuska nie był. Nikt nie musi czerpać z tych wzorców, tak jak i nie musi słuchać idiotycznych zaleceń kleru.

Kiedy zostanie zwołana konferencja, na której zostaną uchwalone wytyczne dla księży łamiących celibat, żyjących po cichu ze swoimi gosposiami, mających kochanki, kochanka, nierzadko nieletniego? Takimi sprawami Kościół się nie zajmuje, woli zatruwać życie normalnych, szczęśliwych ludzi.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

4 komentarze:

  1. "...chciałbym przypomnieć, że Chrystus- wg kościelnych podań- nigdy się nie ożenił, nie posiadał też potomstwa...". Odważnie! Są tacy, którzy twierdzą coś innego i mają na to dowody. Część z nich jest podobno głęboko ukryta w watykańskich archiwach, ale nawet bez tych rewelacji wiadomo, że tylko biedne i głupie społeczeństwo może chodzić posłusznie na pasku Kościoła a więc im jest nas więcej tym lepiej. Oto cała mądrość tej potężnej instytucji.
    Amen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby Chrystus istniał, to nie prowadziłby trybu życia kleru katolickiego, lecz żył w związku partnerskim. Ślubu konkordatowego na pewno by nie miał:)

    Kiedyś spotkałem się z opinią, że Jezusa wymyślono na podobieństwo Dionizosa (Boga wina), który ze swoją sitwą przemierzał antyczną Grecję, bawiąc się, pijąc i oddając seksualnym ekscesom.Ktoś dowodził, że apostołowie Chrystusa to była taka wesoła gromadka, z kilkoma transwestytami w składzie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobieństwa między Jezusem a Dionizosem rzeczywiście istnieją (chociaż raczej nie takie, jak pan opisał ;-) ), ale wydaje się, że ludzie, którzy tworzyli chrześcijaństwo(*) korzystali z wielu różnych mitologii (najbardziej rzucają się w oczy podobieństwa do kultu Mitry i Ozyrysa).

      (*) - Wątpię, aby była to świadoma praca kilku przywódców religijnych. Myślę, że chrześcijaństwo po prostu ewoluowało, jak każda religia czy kultura, przekształcając się i czerpiąc z innych kultur i religii - innymi słowy, był to zbiorowy i nieświadomy wysiłek mas ;-).

      Usuń
  3. Gwoli ścisłości, to sakramentu małżeństwa udzielają sobie wzajemnie partnerzy. Kaplan (ksiądz) jest jedynie (w imieniu Kościoła) tego instytucjonalnym świadkiem. Tak samo jak kierownik USC. Nomen omen nic nowego tu nie wymyślono, bo tak było (jest) we wszystkich innych religiach i kulturach. Równie dobrze można sobie tę miłość, uczciwość oraz dozgonność, przyrzec w zaciszu sypialni, w kawiarni, czy w lesie. Jest to po prostu umowa, a rozpad związku należy, tak samo jak nie dotrzymanie warunków umowy, czy zgodne jej rozwiązanie, traktować. Oczywiście dla prawnej ochrony stron należało by gdzieś taką umowę zarejestrować. Tyle, ze nie musi to akurat być kościół i jego księgi metrykalne.
    Klerowi może należy to po prostu przypomnieć? Tak samo jak "Siedem grzechów głównych"? Akurat współżycie płciowe nie jest tam bowiem, na pierwszym, ani nawet na drugim miejscu. Aby zaś osądzać innych, trzeba najpierw samemu być bez grzechu. Czy to nie Jezus mówił, kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem?
    Pomyślności.
    1. Pycha.
    2. Chciwość.
    3. Nieczystość.
    4. Zazdrość.
    5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu.
    6. Gniew.
    7. Lenistwo.

    OdpowiedzUsuń