piątek, 3 października 2014

Potrzebne to emigrantowi jak dziura w moście

Człowiek- orkiestra episkopatu, Stanisław Gądecki, uwija się jak w ukropie. Tu coś powie, tam coś palnie głupiego, gdzieś indziej pogrozi palcem gender i wymamrocze coś pod adresem ateistów. Od czasu do czasu Gądecki pomacha kropidłem by nie pogrążyć się wyłącznie w polityce. Doskonale zdaje sobie sprawę, że od czasu do czasu musi pokazać, że nie zapomniał o kwestiach religijnych.

Polska najbardziej potrzebuje krzyży i kościołów, plótł głupoty jeden z biskupów dowodząc, że żyje w jakimś kościelnym matriksie. W sumie to nic dziwnego, potrzebom katolickiego kleru zazwyczaj nie po drodze z prawdziwymi potrzebami Polski. Czego potrzebuje opuszczający Polskę, udający się ‘za chlebem” emigrant? No jak to? Oczywiście Biura Duszpasterstwa Polskiej Emigracji! Twór ten zainaugurował działalność w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski. Niestety, nie udało mi się dowiedzieć, czy polski MSZ sypnął groszem na działalność tego jakże niezbędnego biura… Gądecki dokonał pokropku, rozdzielił etaty- wysokość zarobków kościelnego personelu jest strzeżona niczym akta Wojtyły w IPN- i oznajmił radośnie, by placówka rozwijała u emigrantów ducha chrześcijańskiego i narodowego. Słowem nie wspomniał o pomaganiu przy przyswajaniu obcej dla polskiego emigranta kultury, poznawaniu relacji międzyludzkich i integrowaniu się ze społeczeństwem, tudzież przyswajania języka obcego. Bo i komu to potrzebne na emigracji? Ważne jest, by wyeksportować „wartości chrześcijańskie”, od których polski emigrant spieprzył, gdzie pieprz rośnie!

Wiesław Lechowicz, któremu Gądecki powierzył kierowanie biurem, zasłużył na fuchę, jak mało kto. To już nawet nie kumpel, to jeden z ulubieńców doktora Rydzyka. Nic dziwnego, że pan Wiesio wygłasza homilie podczas radiomaryjnych spędów, tak wzruszające, że moherowym babciom łzy ciurkiem lecą! Gądecki z Lechowiczem umyślili sobie, że ich biuro będzie koordynowało współpracę między polskimi duchownymi rozsianymi po całym świecie i episkopatem. To do tej pory żadnej koordynacji nie było, duch święty sukienkowych za rękę nie prowadził? Drugim celem, najważniejszym, jest utrzymanie przez emigrację więzi z kościołem katolickim. Mówiąc wprost- pilnowanie, by Polakom nie strzeliła do głowy myśl o zaniedbaniu obrzędów, odpuszczenia człapania do kościoła i- co za tym idzie- unikanie dawania na tacę. Bo tylko o to w tym wszystkim chodzi! Bożkiem ich jest mamona, trójcą zaś chciwość, przepych i pazerność! Podobno Bóg jest wszędzie, widzi i słyszy wszystko, więc polski emigrant poradzi sobie bez pośrednictwa sukienkowych.

Polakowo i Jackowo, kto o tym nie słyszał? Polskie dzielnice w miastach USA zamieszkane są przez Polonię, o której głosy od zawsze zabiega katoprawica. Od zawsze gości tam doktor Rydzyk, wpada od czasu do czasu spec od mgły Antoni Macierewicz. Polonusów klechy strzygą równo ze skórą, ale nic w tym dziwnego: elektorat ten nie odkrył jeszcze, że komuna już się skończyła a w Polsce od 2005 roku rządzi prawica, więc powód ich wyjazdu- ucieczka przed komunistycznym reżimem- dawno już stracił byt. Chyba, że ich dzieci i wnuki nie chcą wracać z powodu innego reżimu, religijnego.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

0 komentarze:

Prześlij komentarz