czwartek, 23 października 2014

Fundusz Kościelny niczym relikwia

Wszyscy, którzy spodziewali się zmian w relacjach państwo- kościół, srodze się zawiedli. Ewa Kopacz od dawna przedstawiana jest w mediach chodzących na pasku kleru jako wróg kościoła katolickiego, toruński biznesmen Rydzyk co chwila wyrzuca jej, że szukała placówki, w której zgwałcona nastolatka mogła usunąć ciążę. Nowy premier, nowy rząd, nowi ministrowie, ale wszystko zostało po staremu. Chociaż… nie, nie wszystko: wydatki na Fundusz Kościelny wzrosną w przyszłym roku aż o 23 miliony złotych!

W tym roku niezwykle hojny dla kleru rząd wybulił na Fundusz 95 milionów, w przyszłym suma ta będzie aż o 25% większa. No cóż, emeryci otrzymali podwyżki w wysokości kilkunastu złotych, to i księżom należy się więcej, doszli do wniosku premier Kopacz i minister Halicki. Poszli w ślady swoich poprzedników, nie tylko z ostatniego rządu: żaden, ale to żaden premier i minister odpowiedzialny za rzekę pieniędzy płynących z budżetu państwa w stronę kościoła katolickiego nie miał choćby odrobiny odwagi, by doprowadzić do publicznej debaty o celowości i zasadności Funduszu. Katooszołomi dostają histerii, bredząc o rekompensatach za dobra „ukradzione” kościołowi przez władze komunistyczne, nie brak wśród nich twierdzących, że Polska zwróciła ledwie kilka procent tego, co się kościołowi należy. Kościołowi- czyli komu? Wiernym, Polakom- bo ciągle słyszę, ze Polska to katolicki kraj a Polacy to katolicy- czy hierarchom kościoła katolickiego, bo to są dwie różne sprawy? Skoro pajace w sutannach publicznie głoszą, że kościół jest duszą państwa, to niech karmią go strawą duchową, miast wyciągać ręce po publiczne pieniądze, na które ciężko pracuje, w przeciwieństwie do księży, polski podatnik.

Fundusz Kościelny jest zbędnym reliktem przeszłości, ustanowionym przez znienawidzone rzekomo przez kościół i prawicę władze komunistyczne. Dlaczego nikt z prawej strony nie protestuje, że kościół pasie się na postanowieniach Bolesława Bieruta? Kler nie wstydzi się tego dziedzictwa, tak wygląda ten ich mityczny „chrześcijański system wartości”. Brać forsę, ile tylko można, a nawet więcej! Przy biernej, tchórzliwej postawie polityków kler wyrywa coraz więcej a to oznacza, że ktoś  dostanie mniej. Ba! Oznacza to, że czyha na nas fiskus, bo skąd niby znajdą się te dodatkowe 23 miliony w dziurawym budżecie? Watykan pożyczy? O nie, Watykan niechętnie rozstaje się z dobrami doczesnymi, dlatego gromadzi je od wieków.

Dziwnym trafem nikt nigdy w pyskówkach, nazywanych dla zabawy dyskusjami w studio i debatami nie zadał pytania: skąd wziął się ten wielki majątek katolickiego kościoła? Bo to pytanie z gatunku trudnych, niemile widzianych przez usłużnych wobec kleru redaktorów. Podobnie jak nikt nie prowadzi dyskusji na temat biedy w Polsce. Przepraszam, zapomniałbym! Posłanka PO Krystyna Skowrońska publicznie stwierdziła, że nie ma w Polsce biednych dzieci. Koniec, kropka! Są za to biedni księża których takie indywidua, jak posłanka, chcą tuczyć publicznym groszem. Tym bardziej, że wybory samorządowe za pasem, więc jest okazja na miły prezent dla kleru. Kampania samorządowa sporo przecież kosztuje.

Dlaczego teraz nikt ze strony kościelnej i ze strony rządowej nie przypomina, że ksiądz nie jest zawodem, że jest to powołanie? Skoro zawodem nie jest, to jaka jest zasadność finansowania przez budżet składek na ubezpieczenie księży? Niech płaci Watykan, w końcu stać go na to. PO otrzymała w ubiegłym roku prawie 18 mln. złotych subwencji, PiS ok. 17 mln. Politycy obu partii gotowi są bronić Funduszu Kościelnego (to nie relikt, ale relikwia przeszłości skoro tak się nad nim trzęsą) niczym krzyża w Sejmie bo ręka rękę myje: kto, kiedy i gdzie słyszał krytykę z ust hierarchy kościoła katolickiego na temat finansowania partii politycznych pieniędzmi z budżetu?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

0 komentarze:

Prześlij komentarz