wtorek, 23 września 2014

"Niepokorny" katoprawicowiec broni gwałciciela w sutannie

Dominikanin, przedstawiany w mediach jako Andrzej W. (zbieżność nazwisk z bardzo popularnym niegdyś rosyjskim pieśniarzem, poetą i aktorem przypadkowa) wyrzucony został z zakonu dominikanów. Przeor zakonników w Gdańsku nie zaprzecza: barczysty, długowłosy dziś bawidamek i damski bokser nie jest już zakonnikiem.

Oficjalnym powodem wydalenia jest rzekome odrzucenie przez sukienkowego pomocy od współbraci zgorszonych ponoć łamaniem przez Andrzejka ślubów zakonnych, przede wszystkim ubóstwa i celibatu. Prawda jest taka, że nie udało się zamieść pod dywan sprawy gwałtu, jakiego dokonał zakonnik na nastolatce. Przypomnijmy: latem 2013 roku na klechę padło podejrzenia o upicie i seksualne wykorzystanie nastolatki. Młoda kobieta długo korzystała z pomocy psychiatry, tak ją urządził żyjący w celibacie ojczulek… W. jest wielkim fanem katoprawicowych periodyków, przede wszystkim „Uważam Rze”,” Niedzieli”, „Naszego Dziennika”, „Frondy” i „Gazety Polskiej”. Zatrzymany przez wymiar sprawiedliwości klecha wykręcał się od odpowiedzialności, łgał bezczelnie i nie przyznawał się do winy. Braciszkowie zakonni robili ponoć wiele, by matka zgwałconej nakłoniła córkę do odwołania obciążających W. zeznań, ale to pewnie plotki kolportowane przez wrogów kościoła katolickiego… Ci sami zawistnicy wywęszyli, że ojczulkowie bez zahamowań inkasowali pieniądze od Marcina P. , szefa słynnej, acz niesławnej Amber Gold! Z wielkimi oporami ojczulkowie zwrócili pół miliona złotych. Ile i czy w ogóle  zaproponowali pieniądze wpływowym osobom- nie wiem. Wiem tyle, że po dwóch tygodniach W. opuścił mury aresztu. Ot, spokorniał chłopak, wyraził skruchę, obiecał poprawę, więc… wolna droga!

Andrzejek uważa, że został przez współbraci zdradzony i porzucony. Ma rację facet, gdyby jak oni zachowywał się dyskretnie, po dziś dzień prowadziłby tryb życia charakterystyczny nie dla zakonnika, lecz dziwkarza- hulaki. Nic więc dziwnego, że w obronie gwałciciela stanął niejaki Ziemkiewicz. Rafał, specjalista od s-f, ale drugim Lemem nigdy ten jegomość nie zostanie. Mistrz Stanisław fantazjował, ale nie bredził w przeciwieństwie do Rafałka. Ziemkiewicz zawył z oburzenia stając w obronie gwałciciela. „No cóż, kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej niech rzuci pierwszy kamień... Ale jak zakonnik to kara konieczna”- oznajmił. Nie rzucę, bo oko i ręka już nie ta, panie katofaszysta, nie biję bliźniego w okularach, który nie jest wobec mnie agresywny, ale wyzwanie podejmę. Bo nigdy nie wykorzystałem kobiety będącej pod wpływem alkoholu, nigdy nie zmuszałem kobiet do seksu, gdy one tego nie chciały. To człowiek mający takie same prawa, jak ja, nie jest własnością mężczyzny, jak twierdzą idioci mający pstro w głowie. To prosta filozofia, ale w środowiskach katoprawicowych, jak widać, jest nie do przyjęcia.

Doskonale rozumiem wrzask oburzenia klechów i ich przydupasów w rodzaju Ziemkiewicza na pomysł wprowadzenia rzetelnej, pozbawionej naleciałości bredni kleru edukacji seksualnej w szkołach, wiem, dlaczego wyją z rozpaczy na sam dźwięk Konwencji Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet. Wszyscy ci oburzeni, „niepokorni” są damskimi bokserami, nie mający odwagi i śmiałości być sam na sam z trzeźwą, pewną siebie i kontrolującą swe zachowanie kobietą. Kto wie, czy ten strach i lęk nie powoduje u nich, że decydują się na seks z nieletnimi, których jeszcze upijać nie muszą , bo ci nie wiedzą i nie są w stanie jeszcze zrozumieć, co z nimi taki seksualny zwyrodnialec robi?

Stawaj sobie, Ziemkiewicz, w obronie gwałciciela, któremu czarna sukienka gwarantowała bezkarność. Piszcie i mówcie o takich, „niepokorni’, w samych superlatywach, najlepiej posyłajcie do nich swe żony i dzieci na edukację seksualną.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

0 komentarze:

Prześlij komentarz