piątek, 28 listopada 2014

Kaczy kabaret 13 grudnia

Za kilkanaście dni 13 grudnia, w stolicy Polski PiS zapowiedział już „atrakcje”, by- nie daj panie- ta ważna dla wielu data nie była obchodzona poza scenariuszem nakreślonym przez Jarosława Kaczyńskiego. Nie będzie obchodów wprowadzenia Stanu Wojennego, będzie kolejny już, żenujący i wywołujący stukanie się w czoło kaczy kabaret. Oficjalnie będzie to protest kaczej ferajny przeciwko „sfałszowanym” wyborom. Nieoficjalnie- próba wywołania zadymy, zamieszek i obalenia rządu. Zapomniał pan Jareczek, że obalić to może coś w WC, o ile ochrona mu w tym pomoże.

Ewa Kopacz w zasadzie ma rację twierdząc, że władzę w Polsce można zdobyć jedynie przy urnie wyborczej, a nie na ulicy. Piszę w zasadzie, bo możliwe byłoby obalenie każdego rządu, ale pod jednym, acz bardzo wymagającym warunkiem: gdyby na ulice wyszło kilkanaście milionów zorganizowanych, zjednoczonych Polaków. A jak u nas w kraju wygląda ta jedność, nie muszę wyjaśniać: skłóceni wszyscy ze wszystkimi. Garstka oszołomiastych zwolenników Kaczyńskiego plus jego klakierzy z partii są zdolni do zniszczenia i rozbicia, ale tylko szczęśliwego związku pary poznańskich osiołków i to pod warunkiem, że towarzystwo to wysili do maksimum swe zwoje mózgowe. Jak dotąd mizernie idzie im korzystanie ze swoich łepetyn, wzbudzają jedynie śmiech politowania te nadęte pawie, z oczu których zieje nienawiść. O jakiej oni Białorusi bredzą? Niech cieszą się, że nie ma tu w Polsce kogoś na kształt Łukaszenki, nie ujawnił się dotąd człowiek w mundurze zdolny do sprawienia manta prowodyrom kaczych pochodów. Pisiołom chodzi w tym wszystkim o sprowokowanie rządu i służb: wywołać zamieszki po czym biadolić w mediach Rydzyka, jak to okrutna władza rozprawiła się z „patriotami”.

Słucham bełkotu niejakiego Szczerskiego z PiS i zastanawiam się, skąd w tej partii tyle egzotycznych egzemplarzy, jest tam jakiś magnes, który przyciąga takie istoty, jak poseł Krzysio? Jegomość ten postuluje wprowadzenie polityków do PKW, tak to ma wyglądać „demokracja” made in PiS: radiomaryjni politycy upchani wszędzie, gdzie się tylko da! Nie lepiej od razu zaproponować, by PKW kontrolowana była przez PiS i miała siedzibę na Nowogrodzkiej? Wtedy byłoby prawie i sprawiedliwie, na wieki!

Jarosław Kaczyński miota się, obraża na innych, obraza innych bo nie może pojąć, że przeciwko niemu premier Kopacz nie wprowadziła stanu podwyższonej gotowości bojowej, że nie wynajęła sobie i ministrom dodatkowej ochrony. Wcale nie boi się Kaczyńskiego! Ten liczył, że „Urban w spódnicy” będzie drżał ze strachu i uciekał przed nim. Jakże srodze się zawiódł! Są ważniejsze sprawy od ujadającego Kaczyńskiego, życie toczy się bez niego, a zajmowanie się prezesem wiecznie przegranej partii nie jest priorytetem w polityce.

Na Kaczyńskiego jest pewien sposób: on boi się ośmieszenia, to byłaby dla niego trudna do przełknięcia potwarz, totalna kompromitacja. A gdyby tak zwołać z 5-10 luda, uzbroić się w kacze jaja i obrzucić nimi nadętego kurdupla? Oczami wyobraźni widzę te newsy w mediach, te zdjęcia z upapranym białkiem i żółtkiem Kaczyńskim:)))

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 26 listopada 2014

Kaczyński: człowiek, który pozostał Plackiem

Władysław Frasyniuk apeluje: ludzie, nie grajcie w teatrzyku Kaczyńskiego! Słusznie zauważa pan Władysław, że media i dziennikarze nie robią nic innego, tylko realizują scenariusz i reżyserię prezesa PiS. Czy media rzeczywiście grają tak, jak pozwala im na to Kaczyński? Te przytakujące nawet pomiaukiwaniem kota prezesa na pewno, tam trudno znaleźć rzetelną i prawdziwą ocenę postępowania prezesa PiS.

Kto to jest Kaczyński, skąd się wziął, co robił i czym się wsławił? Syn Rajmunda, pupila włodarzy minionego ustroju dziś stroi się w piórka opozycjonisty. Jego zapowiedź marszu w dniu 13 grudnia wywołuje jedynie uśmiech politowania. Pan Kaczyński żąda zmian w ordynacji wyborczej? Jego prawo. Moim prawem jest zapytać, dlaczego sam nie dokonał zmian, kiedy miał władzę. Wszystkie inicjatywy Kaczyńskiego nie są za kimś i za czymś, on jest zawsze przeciw. Jest przeciwko PO (jego prawo), przeciwko rządowi ( każdy ma prawo krytykować), przeciwko Polsce. Mało mnie obchodzi, jak sobie pan Kaczyński wyobraża JEGO Polskę, która do niego nigdy nie będzie należała, z prostego powodu: on i jego partia nigdy nie będą rządzili naszym krajem. Historia pokazała, że Kaczyński nie nadaje się do rządzenia, nie podołał zadaniu, klerykalna koalicja dowodzona przez Tadeusza Rydzyka szybko się rozpadła. Czy kogoś to zdziwiło? To efekt destrukcyjnego działania a la Jarosław Kaczyński: niszczyć i rozbijać prezes potrafi, to nic takiego i każdy to potrafi. Co potrafi zbudować? Sądzi, że szansą na zwycięstwo jest wycięcie w pień politycznych konkurentów? Czasy średniowiecza się skończyły, nie objaśnił mu tego Rydzyk?

Trzeba słuchać Polaków, służyć ludziom? Przedni dowcip! Hasłem PiS, nie tylko wyborczym powinno być słynne „Spieprzaj, dziadu!” Kaczyński chciałby słuchać, a jakże… Najchętniej politycznych wrogów na przesłuchaniach przed pisowskim sądem kapturowym zasądzającym wyroki. Dla PO, PSL, TR. Śmieszne jest dla mnie, że prawie wszyscy wyborcy PiS, których znam, wierzą, że po dojściu do władzy Kaczyński wszystkich pozamyka. Jaki prezes, politycy i partia, tacy wyborcy. Jedni warci drugich. Ludzie wcale nie są dobrzy, tych jest najmniej. Tak się składa, że w większości drzemie zło, chęć wyrządzania krzywdy bliźnim, dokopanie drugiemu. Ten elektorat zagospodarował Kaczyński znakomicie. Ale co z nim osiągnie? Jedynie dotacje na działalność swej partii. Nie potrafił dać ludziom chleba, w zamian oferuje karykaturę igrzysk.

Jarosław Kaczyński nie jest żadnym mężem stanu, jest intrygantem- destruktorem. Usiłuje niszczyć wszystko, czego się boi, czego nie rozumie i nie potrafi zaakceptować. Polityczny ultras, który przyciągnął do siebie podobnych jemu, ogarniętych strachem ludzi boi się wszystkiego, może nawet i swego odbicia w lustrze? On nigdy nigdzie nie pokazuje się sam, nawet na sławetnych zakupach w sklepie na warszawskiej Ochocie towarzyszyło mu stado ochroniarzy i pochlebców. Tez mi ważny dygnitarz!

Jarosław Kaczyński to nie jest premier, prezydent, minister. To jest  jedynie szef jeden z partii politycznych. Szef, który knuje, spiskuje i kombinuje, niczym grany przezeń Placek w filmie Jana Batorego. Niech kombinuje, co powie ciemnemu ludowi w przyszłym roku, po kolejnych przegranych wyborach. Ma sporo czasu, coś wymyśli.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 24 listopada 2014

Przegrywać potrafią wielcy politycy, a takim nie jest Jarosław Kaczyński

Wszyscy sędziowie zasiadający w składzie Państwowej Komisji Wyborczej pokazali, że mają honor. Zapowiedź rezygnacji z pełnienia funkcji po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych wywołała duże wrażenie u rozsądnie myślących i szok u zwolenników PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ci myśleli, że będą mieli używanie do przyszłorocznych wyborów i… srodze się zawiedli! Mam nadzieję, ze szok pourazowy spowoduje wybudzenie Ewy Stankiewicz z komunistycznej śpiączki. Komuna dawno się skończyła, a pisowska służka straszy ludzi przetłuszczoną szczeciną na pustej głowie, jakby w sklepach nie było szamponów do włosów. Może tak mizernie jej płacą? Nic dziwnego: jaka praca, taka płaca!

Jarosław Kaczyński przegrał po raz kolejny i nie potrafi przełknąć goryczy porażki. Pamiętam obrazki z przeszłości: rok 1995, wybory prezydenckie, późny wieczór . Na ekranie tiwi poseł Jerzy Gwiżdż głęboko odetchnął i się przeżegnał zadowolony, że wybory wygra Lech Wałęsa. Rano okazuje się, że wygrał Aleksander Kwaśniewski. Rok 1997: SLD traci władzę na rzecz AWS, ale wprowadza do Sejmu więcej posłów, niż w 1993. Jakież podobieństwo ostatniego wydarzenia do 2014 roku: uśmiechnięci politycy PiS już są w ogródku, już witają się z gąską i… gdzie, czym i z kim będzie rządził PiS?

Nowy kapciowy Kaczyńskiego, Jarosław Gowin, twierdzi publicznie, że wybory zostały sfałszowane. Dowód? To IPSOS podał prawdziwe wyniki wyborów samorządowych, te ogłoszone przez PKW są nieprawdziwe. Tak mówi…, pardon, bredzi były minister sprawiedliwości! Sam Kaczyński miota się od lewa do prawa niemal wykrzykując, że sposób przeprowadzenia wyborów samorządowych jest kolejnym przejawem rozkładu państwa i należy powtórzyć głosowanie na te same listy i tych samych kandydatów. Oczywiście najlepiej by było, gdyby Polacy nie popierali nie popierali PO i PSL, dodaje pan prezes. Nie wiem, czy Kaczyńskiemu znowu podają jakiś suplement diety, czy może zabrali, bo pieprzy jak nigdy dotąd. Wybory samorządowe kosztowały nas prawie 300 milionów złotych. Dużo. Jeśli pan Kaczyński czuje się na siłach, niech sfinansuje parawybory dla swego elektoratu, wpłaci do kasy państwa te 300 baniek i niech uprawia parapolitykę, niech bawi się w parawybory, ale na swoim własnym podwórku i na swój koszt. Zapomniał, jego bredni słucha tylko dwór pochlebców i  elektorat składający się z cwaniaczków większych i mniejszych oraz tępawych babć radiomaryjnych i niedouczonej, często głupiej młodzieży, a wszyscy inni uśmiechają się z politowaniem słysząc jego połajanki? Komisja śledcza do zbadania wyborów, inne instytucje mają je zbadać? Zabawne: kiedy PiS przegrywa, wszędzie widzi fałszerstwa, spiski i oszustwa, a nie dostrzega, że większość biorących udział w wyborach nie życzy sobie kaczej partii przy władzy. Takim Podkarpaciem czy Radomiem mogą sobie zuchy Kaczyńskiego nieudolnie rządzić, ale do niczego innego się nie nadają. Pora, by to zrozumieli zamiast pierzyć, że wyniki wyborów są nierzetelne i nieprawdziwe. Wina Tuska, wina Kopacz, oczywiście!

Kaczyński bazuje na niewiedzy, głupocie i naiwności swoich wyborców. Stać go na opowiadanie głupot, bo ciemny lud nie tylko to kupi. Ale co zyska w zamian? Wielkie nic, bo tym są samorządowi włodarze z PiS. Nieważne kto głosuje, ważne, kto liczy głosy- ta maksymę Józefa Stalina wzięli sobie głęboko do serca pisowcy. Domyślam się, że wyniki byłyby prawdziwe, gdyby na czele PKW stało trio Stankiewicz- Braun- Zaręba. PiS zdobyłby 90% głosów. 
Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

czwartek, 20 listopada 2014

Apostaci górą?

Za nieboszczki komuny w prasie roiło się od całkiem ciekawych felietonów o satanistach, szatanistach, lucyferanach, czarnych mszach które kończyły się orgią, ofiarami z wina i zwierząt. Po 1989 roku temat upadł, zastanawiał się ktoś, dlaczego? Kler od czasu do czasu straszy „satanistą” Nergalem i… to wszystko. Czyżby prawdą było, że jeśli komukolwiek kler służy, to nie Bogu, lecz innemu panu?

Dziś kto inny jest na rozkładzie, kogoś innego boi się kościół katolicki, nawet nie innowierców z islamistami na czele: kościół boi się zorganizowanych apostatów. Obecnych, przyszłych, a najbardziej tych, którym się wydawało, że na dobre opuścili szeregi religijnej organizacji żyjącej na koszt państwa polskiego. Kilka lat temu Jarosław Mielewczyk zorganizował „Tydzień apostazji” . Inicjatywa cieszyła się dużym powodzeniem i, co zrozumiałe, wzbudziła popłoch wśród wszelkiej maści klerykałów jak i w szeregach hierarchów katolickich. Świadomi swoich czynów dorośli ludzie składali oświadczenia woli o wystąpieniu z kościoła katolickiego żądając, by fakt ten został przez proboszczów odnotowany w księgach chrztu. I tu natrafili na opór księży, a ci niespodziewanie zyskali oni sojusznika w postaci GIODO. Wojciech Wiewiórowski powołał się na „i 3″ w artykule 43 ust. 2 Ustawy o ochronie danych osobowych. By było zabawniej: wyszło na jaw jakiś czas potem, że pan doktor nie wiedział, na co się powołuje i czego ów zapis dotyczy! Co ciekawe, administrator portalu wystap.pl ujawnił, że „i 3″ jest jedynym powodem umarzania skarg na proboszczów.i nie jest to żart, lecz oficjalne stanowisko urzędu. Dzięki uporowi, wytrwałości i sądowych bataliach apostaci zyskali nowy, mocny oręż do walki o swoją wolność.

Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, oceniając to, czy osoba wystąpiła z Kościoła czy nie, nie musi kierować się wewnętrznymi przepisami kościoła lub związku wyznaniowego – oznajmił Wojciech Wiewiórowski. GIODO po raz pierwszy wydał decyzje, w których nakazał proboszczom odnotowanie w księdze chrztu, że dana osoba wystąpiła z kościoła katolickiego. Podniósł się lament kleru, wspierany przez histeryczne ujadanie katooszołomów. Józef Kloch publicznie dał do zrozumienia, że strona kościelna nie zgadza się na orzeczenie NSA, bo jest przeciwko ingerowaniu prawa świeckiego w a administrację kościelną. Nie muszę chyba przypominać, że hrabia w sutannie jest za ingerencją klechów w każdą dziedzinę życia, nie widzi nic niestosownego, by prawo obowiązujące również świeckich pisane było pod dyktando biskupów. Kloch bredzi coś o opiniach specjalistów nie wymieniając jednak ich nazwisk. Kto to będzie- Terlikowski, Hoser, Oko, może Sobecka?

Piotr Majer, ksiądz, uważa, że nie można wypisać się z kościoła, a akt apostazji nie sprawia, że ktoś przestaje być katolikiem. Szanowny Piotrze, obrażasz św. Piotra, bo nie przystoi, by ktoś tak naiwny, kłamliwy i nieudolnie manipulujący wypowiadał się, narażając na ośmieszanie. Jak to, nie można świadomie, będąc dorosłym, wystąpić z Kościoła, do którego jako niczego nieświadome niemowlaki przystępują ochrzczeni? A ileż to lat, panie Majer, miał Chrystus, kiedy przyjął chrzest? Tymczasem bredzi Majer coś o miłości Chrystusa, nie zastanawiając się, czy Jezus w ogóle życzyłby sobie, by taki pan w sukience wycierał sobie nim gębę! Inny jegomość, Przemysław Babiarz, zadaje retoryczne pytanie :co w zamian? Wg Babiarza " namowy do apostazji przypominają specyficzną radość, gdy komuś zrobi się na złość. Co proponują poza negacją? Nic, bo niczego nie potrafią zbudować. Za tym stoi pustka. Wystąpić i co...? To akcja to jak proponowanie człowiekowi, aby wykręcił sobie w domu ostatnią żarówkę. Wiara przecież umacnia człowieka". Że można wierzyć, będąc poza Kościołem, pan dziennikarz pomija milczeniem. Udaje? Nie wie tego? Nieoceniony Terlikowski ujada, że wg Kościoła nie można z niego wystąpić. Zabawne: dotowany przez ministra z Platformy Obywatelskiej katooszołom przyznaje, że kościół to nie jest wspólnota wiernych, lecz garstka biskupów!

Apostaci nie życzą sobie należeć do kościoła katolickiego, ani jakiegokolwiek innego. Sukienkowi odmawiają im podjęcia świadomej decyzji, utrudniają opuszczenie szeregów kościoła, ani myślą odnotować ten fakt w parafialnych księgach, bo jest to rzekomo ingerencja prawa świeckiego w kościelne. Skoro tak, to na jakiej podstawie działa kościół katolicki w Polsce, kto podpisywał ustawę państwo- kościół, kto ratyfikował konkordat? Ano świeccy politycy. Tej ingerencji kler już nie dostrzega?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 19 listopada 2014

Polak w sutannie skazany

Początek roku nie był dla niego udany: uznany przez kapitułę Santa Maria Maggiore za winnego nadużyć finansowych w administrowanej przez niego bazylice Matki Bożej Większej (to jest i matka boża mniejsza?) twierdził, że jest niewinny. Wynajęty przez niego adwokat robił wszystko, by przekonać o niewinności klienta. Nic to nie dało, widać za mało było w kopercie, a watykański trybunał nie zadowala się drobnymi. Polski ksiądz Bronisław Morawiec został uznany winnym przez trybunał państwa watykańskiego i został skazany na 3 lata i 2 miesiące więzienia. Wyrok nie jest prawomocny, skazany już zapowiedział odwołanie.

Pomyśleć, że chciwy klecha wpadł, bo ktoś mądrzejszy doszukał się w papierach, że brakuje prawie dwa miliony euro. Wielkie mecyje, nieco ponad osiem milionów złotych i za to wyrok skazujący dla polskiego księdza? W dodatku niezbyt wysoka ta kara jakaś taka… To i tak lepiej, bo w Polsce za defraudację spotkałaby wielebnego niższa kara, jeśli w ogóle stanąłby przed sądem. Nie od dziś wiadomo, że w naszym kraju, gdzie prawo jest obywatelskie, a wyroki prawe i sprawiedliwe koloratka i sutanna są objęte niebywałą i niezrozumiałą ochroną. Skazanie księdza jest przez wielu uważane jako obraza uczuć religijnych…

Nie interesuje mnie przeszłość księdza Morawca, nie obchodzi mnie, co się stało, że w wieku 31 lat został nagle mianowany administratorem kościoła św. Stanisława w Rzymie. Jakież to doświadczenie, jaką wiedzę posiadł Morawiec w Wilchwach i Bronowie, że został oddelegowany do pomocy biskupowi Szczepanowi Wesołemu, po dziś dzień ważnej personie w kościele nie tylko polskim? Od tego momentu kariera Morawca ruszyła z kopyta: studia magisterskie na PAT w Krakowie, studia w rzymskim, papieskim uniwersytecie Angelicum, doktorat z misjologii na PAT w Krakowie. Damian Zimoń mianuje go kanonikiem honorowym archidiecezji. Ba! Jan Paweł II uczynił z Morawca swego kapelana!

 Nie jest tajemnicą, że Morawiec przez trzy lata, od 2008 roku, pracował z archiprezbiterem bazyliki, amerykańskim biskupem Bernardem Law. Ten wsławił się ucieczką ze Stanów Zjednoczonych do Watykanu po tym, jak wyszło na jaw, że tuszował skandale pedofilskie swoich podwładnych. Za spiżową bramą przyjęto go z otwartymi rękami... Trzy lata to szmat czasu, ksiądz Morawiec miał się od kogo uczyć! No i się nauczył.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Wsieliście sprafy w sfoje rence

Wybory samorządowe za nami, wypada się tylko cieszyć. Nie, nie z powodu sukcesu PiS czy porażki PO. Mało mnie obchodzi, komu radość, a komu łzy i smutek. Moje zadowolenie wynika z braku ulotek w skrzynce pocztowej reklamujących kandydatów do samorządu. Miałem już powyżej uszu idiotycznych haseł, twarzy polityków i ich obietnic bez pokrycia- kłamstw po prostu, w najlepszym razie wyświechtanych, ogólnych frazesów. Jak mawiał George Orwell: polityka została wymyślona po to, by kłamstwo brzmiało jak prawda. W Polsce politycy sprzedają kłamstwo najbardziej w trakcie kampanii wyborczych, są mistrzami w tej dziedzinie. Gdyby jeszcze potrafili w taki sposób rządzić!

Dla kogo były te wybory i po co? Były wyłącznie dla polityków. Żaden z nich nie ma na tyle dowagi by oznajmić, że startuje wyłącznie po to, by sobie pożyć na koszt społeczeństwa. Bo po co nam partie polityczne kosztujące podatników krocie, po co nam politycy, których liczba ciągle rośnie? Odczuje ktoś ich brak, gdy jeden z drugim nie zdobędzie już nigdy więcej mandatu posła, senatora, czy wójta, burmistrza czy radnego? Nie, w moim życiu nie nastąpią żadne zmiany. Jeśli z "pomocą" polityków i partii coś się zmienia, to na gorsze. Mi nie są potrzebni politycy, ich bzdurne ustawy, uchwały i durne często- gęsto zachowania i decyzje. Politycy robią wszystko by wmówić społeczeństwu, że działają w ich imieniu, dla wspólnego dobra, bo my sami sobie poradzimy.

W wyborach wybieraliśmy radnych do 2477 rad miast i gmin, do 314 rad powiatów, do 16 sejmików wojewódzkich i radnych do 18 rad dzielnic miasta stołecznego Warszawy. Ponadto wybieraliśmy 1565 wójtów, 806 burmistrzów i 106 prezydentów miast. Na jedno spośród 46790 miejsc przypadało pięć osób. Przed laty prawica krzyczała o wysokich świadczeniach emerytalnych, jakie pobierali b. oficerowie SB. Bo to koszta, wydatki, niesprawiedliwość itp. Dziś próżno nadstawiam uszu na polityka zdolnego ocenić, co czeka w przyszłości nasz system emerytalny, kiedy banda nierobów zwanych politykami zacznie pobierać świadczenia. Ilu przybywa rokrocznie takich ludzi, ilu emerytów- polityków będzie utrzymywała Polska za 20-30 lat? Jakie to będą koszta? Cichy i szybko zagłuszany jest głos nielicznych rozsądnych chcących ograniczenia liczby radnych, rad, po prostu reformy administracji. Reformy, nie rozrostu! Dwójka społeczników z Poznania udowodniła, że klęcznikowy prezydent miasta, Grobelny, przepłacił miejskie inwestycje o miliard złotych. Niestety, ich twarda ekonomia została zlekceważona machnięciem ręki, sprawę wyciszono i zbagatelizowano. Dociekliwe media nie zainteresowało, kto i jakie firmy zyskały a dlaczego straciło miasto. Sitwa zrobi wszystko, by zachować status quo…I tak się stało: PiS przed PO, wysokie poparcie dla PSL, SLD słabiutkie, Twój Ruch przepadł zupełnie. Co zrobią ludowcy, spikną się z PiS?


Nieoceniony Jarosław Kaczyński zrobił objazd zapadłej polskiej prowincji i tym wygrał wybory. Nakłamał, że winnymi wszelkiego zła w Polsce są Donald Tusk i Ewa Kopacz, że tylko on, wielki prezes i jego ludzie mogą wszystko zmienić. Dość żartów!- tupał i grzmiał do mikrofonu. Dlaczego zatem jaja sobie robił z radiomaryjnego plebsu, przystoi to tak? Mąż (stanu wolskiego) i ojciec( polityczny- Adama Hofmana) winą za nieudolne rządy prezydenta Radomia z ramienia PiS , Kosztowniaka, obarczał wszystkich, ale winy swego człowieka nie dostrzegał. Co zaoferują wyborcom politycy PiS, będą stawiali się na wizyty do biskupów by realizować ich program ekonomiczny? Nie potrafią zapewnić dobrobytu mieszkańcom, ale rozdawać na lewo i prawo ludziom kościoła katolickiego potrafią, jak mało kto! Nie udał się pan Kaczyński do Wilanowa, nie było go w Konstancinie, w Jabłonnej, Kleszczów próżno go wypatrywał. Tam, gdzie ludziom żyje się dostatnio, Kaczyński nie ma czego szukać, nie nabierze nikogo swoją paplaniną.

Uwielbiam ciszę wyborczą, to jest to, co lubię! Brak idiotycznych komentarzy głupich polityków, brak jałowych pytań ludzi nazywających siebie dziennikarzami, więcej takich weekendów bez tego cyrku. Dziś znowu to samo, na mdłości się zbiera widząc i słysząc polityczne skamieliny.


 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 13 listopada 2014

Afera madrycka nabiera rozpędu

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie rzekomo służbowej podróży do Madrytu trzech byłych już posłów PiS. I dobrze się stało! Najwyższy czas, by dobiegły końca wyczyny świętych, politycznych krów nie tylko prawicy. Nie zgadzam się z profesorem Janem Hartmanem, który w Studiu Opinii napisał : „Odczepcie się od Hofmana!” Panie profesorze! Kiedyś musi być ten pierwszy raz, kiedyś trzeba uderzyć pięścią w stół i krzyknąć: dosyć tego, nie zgadzam się! Ja nie chcę i nie życzę sobie trwonienia publicznych pieniędzy m.in. na polityków.

Intryguje mnie pytanie: dlaczego mówi się i pisze o Hofmanie, Kamińskim i Rogackim, a cisza zapanowała przy nazwisku czwartego pisowskiego podróżnika, Jackiewicza? Podobno europoseł domagał się najsurowszej kary dla madryckich imprezowiczów, ale nie dla siebie… Wystawił ich na polecenie Jarosława Kaczyńskiego? Możliwe. Podwójna moralność rzekomo bogobojnych posłów od dawna była tajemnicą poliszynela, Kaczyński szukał pretekstu, by pozbyć się obecnie niewygodnych dla partii- bo nie dla siebie!- posłów. Jemu, prezesowi, taki Hofman nie podskoczy, nie wyjdzie na ulicę z kukłą wyobrażającą jego byłego szefa i nie spali jej pod willą na warszawskim Żoliborzu. Ba! Za rok wróci, wzorem Ziobry i Kurskiego posypie głowę popiołem i witaj w domu, Adaś! By wkraść się w łaski prezesa wyczyścisz kocią kuwetę. Co do Kurskiego: kiedy ten usłyszał od dziennikarki pytanie o hiszpańską eskapadę, miast udzielić odpowiedzi wyrzucił z siebie z dziesięć zdań na temat PO, Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Wina Tuska? Skąd! Wina Kopacz! Jarosław Kaczyński już stawia ultimatum: jeśli zostanie powołany audyt do sprawdzenia delegacji poselskich i wyjdą na jaw nieprawidłowości, Ewa Kopacz powinna podać się do dymisji. Zapomniał, biedaczek, że kto inny jest już marszałkiem Sejmu i że ten marszałek doprowadził do ujawnienia szwindlu made in PiS. Rozkazywać to może prezes PiS takiemu Dudzie, pierwszemu obywatelowi Wolski, na którego podobno czeka ciemny, radiomaryjny elektorat.

Po co Polakom partie polityczne, kto udzieli sensownej odpowiedzi? Czy są to prywatne zabawki prezesów partii, czy twory podlegające pod kuratelę państwa? Czy raczej są kontrolowane przez małą, wtajemniczoną i tajemniczą grupkę ludzi odpowiadających za bezzasadne i niesprawiedliwe dotacje z budżetu państwa? I tu dochodzimy do sedna sprawy: posłowie do biednych nie należą, partie polityczne mają niemałe pieniądze z budżetu na swą działalność, zatem co mają znaczyć te delegacje na wyjazdy zagraniczne, czy nawet i krajowe? Co z takich wypadów mamy my, Polacy, co ma z nich Polska? Ubaw po pachy można mieć tańszym kosztem, wystarczy włączyć film z internetu z udziałem Jasia Fasoli, nie jest do tego celu potrzebna kosztowna wycieczka do Hiszpanii głupkowatych polityków za publiczne pieniądze. Co taki Hofman załatwił w tej Hiszpanii, jakie kontakty nawiązał Kamiński, jakie umowy zawarł Rogacki? Nic, absolutne zero! Niech politycy robią wycieczki, nawet na szczyt Himalajów, ale pod jednym, małym, ale istotnym warunkiem: niech to robią za swoje pieniądze! Audyt? Tu nie potrzeba audytu, wystarczy, by Kancelaria Sejmu wzięła się do roboty, by zatrudnieni w niej ludzie zaczęli pracować na swoje pensje. Wtedy nie będzie miejsca i możliwości na oszustwa a la politycy PiS.

Co i rusz słychać, że politycy za mało zarabiają, że wysokie pensje i uposażenia im się należą, bo wtedy nie będą podatni na korupcję. Bzdura! Mentalności chciwców i pazernych ludzi nie zmienią nawet horrendalnie wysokie uposażenia, mentalności kanciarzy, krętaczy i oszustów nic i nikt nie zmieni. Kto, jak nie politycy, bezczelnie robią w konia naiwny elektorat w trakcie kampanii wyborczych, a potem, już na stołkach, nie kiwną palcem w ich sprawie?

Dlaczego milczą dziś księża, gdzie przepadli biskupi mający zazwyczaj tyle do powiedzenia o niegodziwości czy niesprawiedliwości? A słyszał ktoś o krytyce kleru z ust polityka PiS, czy ktoś z tego stada skrytykował poczynania pedofilów Gila czy Wesołowskiego?  Politycy prawicy mają gęby pełne frazesów o wartościach chrześcijańskich, katolicyzmie, przechwalają się, jacy to oni są piękni, mądrzy i wspaniali. Nie różnią się niczym od złodziejaszka w markecie: uda się, czy nie uda? Zapiszczy bramka, czy nie? Tym razem się nie udało.

Przepadł gdzieś złotousty Hofman, ucichli jego koledzy- cwaniaczki, wydali jedynie lakoniczne oświadczenie, że wszelkie informacje na ich temat są nieprawdziwe i są rozpowszechniane w celu poniżenia ich w oczach opinii publicznej oraz formułowania krzywdzących opinii, oczekiwanych przez polityczną konkurencję. Mam mocne podejrzenie, że o czymś takim, jak zrzeczenie się mandatu poselskiego, trójka wyłudzaczy nawet nie myśli. Szkoda by było stracić tych kilkadziesiąt tysiączków… W końcu musi być prawie i sprawiedliwie.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Afera madrycka nie jest czymś wyjątkowym w PiS

Głośno jest obecnie o posłach PiS i sprawie madryckiej, toteż pozwolę sobie i ja zająć stanowisko w tej sprawie. Sprowokowały mnie do tego słowa wysypane z jaskrawoczerwonych ust Jadwigi Sztaniskis i peany pochwalne posła PiS, Girzyńskiego, pod adresem Jarosława Kaczyńskiego wplecione w kłamliwą krytykę Donalda Tuska i liderów PO.

Po kolei: Jadwiga Staniszkis wprost rozpływa się w zachwytach nad decyzją Kaczyńskiego o wyrzuceniu z PiS Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego. Nie wiem, z czego się propisowska socjolog cieszy, skoro politycy nadal są członkami PiS, zostali jedynie zawieszeni? Jeśli Staniszkis poucza, kto powinien zostać posłem, a kto nie, to niech przyjrzy się raczej karierom i przeszłości reszty ludzi Kaczyńskiego, miast skupiać się na trzech bufonach. Prawda, przyznam pani profesor rację: cwaniactwa w tej trójce nadmiar, ale nie tylko: głupoty, pychy, idiotyzmu, kłamstwa w tych postaciach jest bez liku! Pani profesor nie widzi, lub nie chce widzieć, że takie cwaniactwo nie jest czymś nowym, czymś niezwykłym w klubie PiS: to jest normą! Są jakieś różnice w zachowaniu pana Mastalerka i Hofmana, Kamińskiego i Błaszczaka? Ta sama pycha, przekonanie o własnej nieomylności i wielkości, pogardliwe wypowiedzi pod adresem przeciwników politycznych i talent do pieprzenie głupot.

Natknąłem się na wypowiedź Zbigniewa Girzyńskiego, który z tą swoją ulizaną fryzura przypomina mi jednego z dawnych bohaterów kreskówek, pewnego psa. Pan poseł, łypiąc oczkami na boki niczym rasowy kłamca puszy się i nadyma zachwalając swego szefa, Jarosława Kaczyńskiego. Bo zachował się inaczej, niż liderzy Platformy, nie zamiótł sprawy pod dywan. Doprawdy? To Kaczyński pierwszy przyjrzał się hiszpańskim wyczynom swoich posłów, przeanalizował ich podróż, czy zrobił to marszałek sejmu z ramienia PO, Radosław Sikorski? Gdy wybuchła afera, Kaczyński zachowywał się niemrawo: gdyby nie medialny szum, nie wiadomo, co by zrobił. Mam mocne podejrzenie, że nie zrobiłby nic, nie kiwnąłby kaczą łapą w bucie. Przypomnę, jak PiS liczył na obalenie rządu Donalda Tuska przy okazji afery hazardowej, jak liczył na wykorzystanie prowokacji z Beatą Sawicką. Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski, jedni z ulubieńców premiera wylecieli z partii, to samo spotkało Sawicką. Jeśli Girzyński publicznie mówi o zamiataniu pewnych spraw pod dywan przez liderów PO, to proponowałbym, by przedstawił dowody lub skierował sprawę do sądu, miałkie kłapanie otworem gębowym i mielenie ozorem nic nie da. SLD skierowało wniosek do prokuratury w sprawie posłów PiS, mam nadzieję, że pan Girzyński ma cywilną odwagę i to samo zrobi z zamiatanymi rzekomo przez szefów PO pod dywan sprawami?

Nie jestem zdziwiony wyczynami radiomaryjnych posłów: prawy i sprawiedliwy poseł Piotr Cybulski nie chciał się wynieść ze służbowego mieszkania Lasów Państwowych. Po tym, jak w 2005 roku poszedł w posły powtarzał uparcie: nie mam gdzie mieszkać. Starannie ukrywał fakt, że do biednych nie należał. Miał wówczas 294 hektary ziemi, właśnie budował dom, a rocznie kasował z Sejmu ponad 100 tys. złotych. 3 lata ignorował wyrok sadu i zwlekał z opuszczeniem bezprawnie zajmowanego mieszkania, aż został eksmitowany w 2008. Szybko zapomniano o żonie Adama Hofmana wożącej się za publiczne pieniądze, o jej „chorobie” , kiedy była na etacie w KGHM, o lewych zwolnieniach chorobowych. Antoni Kamiński i jego koledzy z PiS włóczą się po radiomaryjnych spędach, chcą narzucić Polakom wolę Tadeusza Rydzyka, bez przerwy ględzą o jakichś chrześcijańskich wartościach, rodzinie i katolicyzmie i co z tego wynika? Poseł rozwodzi się z żona i wiąże się z Iloną Klejnowską, jedną z „aniołków PiS”. W przeszłości dziennikarz zrobił psikusa ministrowi rolnictwa, Jurgielowi. Zadzwonił do polityka i podał się za asystenta Tadeusza Rydzyka, naopowiadał mu bzdur o zepsutym samochodzie, że nie ma czym poruszać się po Warszawie, więc usłużny minister wysłał służbową limuzynę po „asystenta”. A minister Zbigniew Ziobro z tonącym w wannie laptopem ze służbowymi, tajnymi danymi? To nawet nie jest podwójna moralność, to jest PiS-owska, radiomaryjna norma!

Zapleczem finansowym PiS jest spółka „Srebrna”. Skąd wzięła się ta spółka, w jaki sposób uwłaszczyła się na komunistycznym majątku, jaką ustawę sprezentował PC Adam Glapiński i co zyskała po tym partia, jak to było z „Telegrafem” i Fundacją prasową „Solidarność” napisano tomy ukazujące, jak budowano finansowe podstawy zabawek Kaczyńskiego. Prawo i sprawiedliwość? Krętactwa, łgarstwa, kanciarstwa i cwaniactwo!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

sobota, 8 listopada 2014

Biskup Depo bawi się w cenzora

Wiesław Depo, kumpel Tadeusza Rydzyka, przewodniczący tworu pod nazwą Rada KEP ds. Środków Masowego Przekazu, poczuł w sobie żyłkę cenzora mediów publicznych. Biskup wystosował pismo do szefa KRRiTV z żądaniem zaprzestania emisji spotu „Najbliżsi obcy”. Depo poucza, że spot łamie prawo polskie, rozbija i osłabia polskie rodziny, łamie Konstytucję, ustawę o KRRiTV itp. Cholera wie, co jeszcze łamie, bo Depo dostał takiej histerii, jakby w porze największej oglądalności wyemitowano w TVP film gejowski produkcji Pink Press, w reżyserii Sławka Starosty!

Hierarcha kościoła katolickiego stroi się w piórka prawnika i poucza Jana Dworak cytując prawo, które jego zdaniem rzekomo propagujący homoseksualizm spocik łamie:

Art. 18 Konstytucji RP: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”;

2. Ustawę z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji: - art. 18 pkt 1: „Audycje lub inne przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub dyskryminujących ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość;
- art.18 pkt 2: Audycje lub inne przekazy powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości związany z małżeństwem i rodziną;
- art. 21 pkt ustęp 6 i 7 : Programy i inne usługi [powinny] 6) respektować chrześcijański system wartości, za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki; 7) służyć umacnianiu rodziny;

Kampania na antenach TVP nie spełnia też wymogów kampanii społecznej, której stanowi:
 3. Załącznik do Uchwały Nr 227/2012 Zarządu Spółki TVP S.A. z 25 kwietnia 2012 roku, § 2 pkt 4, który mówi: „Kampania społeczna [to] przekaz, którego celem jest propagowanie społecznie użytecznych działań organizacji pożytku publicznego prowadzonych w ramach działalności nieodpłatnej w sferze zadań publicznych, o których mowa w art. 4 Ustawy” [czyli ustawy z dnia 24 kwietnia 2003 r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (Dz. U. z 2010 r. Nr. 234, poz.1536, z późn. zm.), której art. 4 nie wylicza enumeratywnie związków homoseksualnych wśród zadań publicznych].

Spot obejrzałem i mogę powiedzieć jedno: skargę jaśnie hrabiego Depo można wyrzucić do kosza. W spocie nie ma zdania, słowa nawet, które negowałoby małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Do sutannowego nie dociera, że nie wszystkie pary żyją związane węzłem małżeńskim, że są inne formy związków. Nie powiedzieli mu o tym jego podwładni, szczególnie pewien kanonik, który romansował z mężatką tak intensywnie, że zakończyło się to rozwodem szczęśliwego niegdyś małżeństwa? Nie ma jakiegokolwiek paragrafu zabraniającego życia w związku partnerskim, nawet w jednopłciowym. Tak uwielbiany przez katoprawicę były już wiceminister sprawiedliwości Michał Królikwski dowolnie interpretował prawo i twierdził, że w Konstytucji nie ma słowa o tym, że Polska jest krajem świeckim, zatem przyznałby rację, że nie ma w niej słów mówiących o tym, że wszyscy Polacy muszą zawierać małżeństwa. A już bzdurą jest powoływanie się na przepis mówiący o nienawiści. Gdzież w tym spocie nienawiść? Polską racją stanu jest odmawianie praw związkom partnerskim, prześladowanie mniejszości seksualnych? Tak, audycje powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości, ale nie tylko! Tych systemów wartości jest dużo, kierujący się nimi również mają prawo do oglądania treści, które są dla nich najzupełniej normalne. Bo mają do tego prawo!Pana Depo boli chyba, że bohaterka filmu modli się. W kościele, ze swoją partnerką! Toż to obraza uczuć religijnych!

Jeśli pan Depo twierdzi, że króciutki spot osłabia pozycję rodziny, to trzeba poważnie zastanowić się nad kondycja psychiczną i poziomem intelektu polskiego kleru. Żyję w związku partnerskim i ani mi, ani kobiecie, z którą jestem, spot nie przeszkadza. Nie czujemy, by ktoś nas rozbijał, namawiał do rozstania i życia w związku jednopłciowym. Niczego takiego nie dostrzegam i nie czuję, a taką brednię usiłuje wmawiać Wiesław Depo. Może skarżyli mu się kryptogeje- katolicy żyjący nieudanych małżeństwach, może skarżyli się księża- biseksualiści, że czują wyrzuty sumienia, że filmik podsunął im myśl, by obcować seksualnie tylko z jedną płcią? Może przylecieli na spowiedź prawdziwi Polacy katolicy i wyznali, że pedalstwem to oni się w zasadzie brzydzą, ale jakby zaprosiły ich do łoża na seksualne igraszki dwie lesby, to polecieliby do nich z wywieszonym jęzorem?

Siedź w domu, po kryjomu. Nie obnoś się, nie przyznawaj, ukrywaj swoją orientację, lecz się w katolickich ośrodkach. Taki jest sens skargi hierarchy. Przeszkadzają mu związki szczęśliwych ludzi, ale jakoś nie widzi nic złego w tym, że mnóstwo księży katolickich nagminnie łamie celibat, że są w szeregach kościoła księża- pedofile, o skłonnościach których wiedzą ich przełożeni i nic z tym nie robią. Spot umrze śmiercią naturalną, będzie emitowany coraz rzadziej, spotka go naturalny los wszelkich reklamówek i w końcu zniknie z ekranu. Mam nadzieję, że szef FRRiTV odeśle pana Depo na drzewo i wskaże mu inny przepis: zakres obowiązków Rady, której hierarcha szefuje. Nie ma tam słowa o udzielaniu połajanek szefom świeckich (jeszcze!) mediom publicznym oraz członkom i szefom KRRiTV.

"Najniżej upadło społeczeństwo, które w milczeniu wysłuchuje, jak jawni dranie prawią mu kazania o moralności" , oznajmiła niegdyś austriacka pisarka Marie von Ebner-Eschenbach.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

piątek, 7 listopada 2014

Polityka polska: dzień świra, głupi i głupszy

Kampania samorządowa w toku, kandydaci na stołki obiecują, krytykują obecne władze, mówią, co by było, gdyby. Miny mędrców plus głupkowate, nijakie, lub żadne programy to dwie sprzeczności, ale parapolitycy zdają się tego nie dostrzegać. Bo kto im zabroni? Polityka polska od lat bazuje na zagospodarowaniu głosów najgłupszego elektoratu, taka jest prawda! Obecną kampanię dałoby się podsumować dwoma słowami: głupi i głupszy. Głupi polityk zabiega o głupszego od siebie wyborcę.

Popularności politykom zazdroszczą hierarchowie kościoła katolickiego i bardzo dbają, by to oni przodowali w rankingu popularności kto chlapnie największą bzdurę, głupotę czy brednię. Wśród sutannowych trwa sztafeta, kto kogo przebije: jak znika z horyzontu de Berier, to wypływa nieoceniony Oko. Gdy tego zaczyna brakować, natychmiast na czoło występuje Gądecki. Pan Stanisław nie byłby sobą, gdyby nie pouczył, że kościół katolicki ma dziś to samo zadanie, co kiedyś- ocalić jak najwięcej światła i wolności, stawić opór światu, który ściąga go nisko ku swemu poziomowi i czekać na lepsze czasy. Nie moim zmartwieniem jest, by się zastanawiać, dlaczego pan Stanisław zdecydował się przed laty na seminarium, a nie na karierę satyra, czy komika? Ma niesłychany talent do rozbawiania. Odnalazłby się również w komunistycznej TVP, widziałbym go w parze z niejakim Tumanowiczem prowadzącym „Dziennik telewizyjny”. Kościół ocala wolność? Przedni dowcip! Zdaję sobie sprawę, że edukacja w polskich szkołach, kontrolowanych przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego- katechetów i księży- dawno już ukryła niewygodne dla kleru fakty. Święta inkwizycja również broniła wolności i stawiała opór światu, Konfederację Targowicką powołali do życia ateiści, Krzyżacy wpadli do Polski nieść ogarek racjonalizmu, a gdyby nie chrzest w 966 roku to Mieszko I wiódłby żywot bohaterów z „Walki o ogień”? Tak, niech Gądecki i jemu podobni czekają na lepsze czasy, najlepiej w muzeum kosztownych i zbędnych religii.

Katoliccy publicyści zazdroszczą popularności i politykom, i księżom, dlatego starają się przeskoczyć obie nacje. Podpowiadają mi z boku, że palma pierwszeństwa należy się Ziemkiewiczowi. Hmm… Może przykry poranek przy kaszalocie pokroju Pawłowiczówny, ślicznotki Sobeckiej lub szczuplutkiej Wróbel spowodował trudności w sensownym wysławianiu się Rafałka, bo pieprzy cięgle o chujach, ostatnio choćby o tych w PO. A może jego trauma, aż boję się o tym myśleć, ma inne podłoże? Może ślicznotkę, a ona po bliższym poznaniu zademonstrowała mu, niczym Miriam, przykrą niespodziankę w stringach? Mniejsza z tym, dojdzie do siebie Rafałek niedługo, 11 listopada niebawem. Wykrzyczy się, pohałasuje, sprawi łomot któremuś ze stołecznych koszy na śmieci i będzie mógł wypinać pierś do przypięcia orderów za walkę z HGW!

Ziemkiewicza prześciga Terlikowski. Nieoceniony św. Tomasz z Terlik, papież frondowego kościoła, zawył z oburzenia i napiętnował krytyków doktoratu Marka Goliszewskiego. Nie przeczę, założyciel Business Centre Club jest specjalistą w pewnych dziedzinach, ale jego praca doktorska wywołała, delikatnie mówiąc, wesołość. Terlikowski poczuł się wywołany do tablicy i gromi, ogniem i mieczem, ośmielających się kpić z Goliszewskiego, którego praca w ocenie Terlika to istne cacko, szczyt naukowości, precyzji i normalności. Tako rzecze Terlikowski, który pracy… nie czytał! Nie czytał również prac innych doktorów, do których ruszył z prawdziwie miłosierną, katolicką furią: katooszołom pyta o doktoraty „lewackich propagandystów” oraz działaczy gejowskich. Katooszołomowi w głowie się nie mieści, że w Polsce nie tylko bogaci posiadają wykształcenie, że minęły czasy, w których za oazę i ostoję mądrości uważano panów w sutannach. Strasznie musi cierpieć katooszołomska duma Terlikwoskiego, jakże musi go boleć, że taki „lewak” kształci się, zamiast zasuwać na pańszczyźnie u pana i plebana!

Kiedy tak człowiek słyszy te pierdoły katooszołomów i katoprawicy, nazywane dla żartu dyskusjami, kiedy wpada mu w oczy bełkot pana w sutannie, kiedy wychodzi z nich wszystkich ta złość, ta mentalność średniowieczna, to przypomina mi się „Konopielka”. Powieść Edwarda Redlińskiego polecam każdemu, film o tym samym tytule dla leniwych. Polityka polska zatrzymała się na poziomie nie średniowiecza, ale czasów przedstawionych w „Konopielce”. Bez obrazy, ale wyborca, do którego robią umizgi parapolitycy, to-wypisz, wymaluj, konopielkowy Kaziuk.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 5 listopada 2014

Dziwisz: pedoflia wśród kleru katolickiego nie jest sprawą Polski

Wojciech Polak tuż po tym, jak został prymasem, zapowiadał zero tolerancji dla pedofilii w szeregach kościoła katolickiego. Musimy się z tym zmierzyć, plótł banialuki pan prymas na użytek naiwnych dziennikarzy gromiąc grzech popełniany przy zboczonych księży. Szumne zapowiedzi pozostały zapowiedziami, teoria pozostała teorią, a jak to wygląda w praktyce, kiedy w tle jest afera z pedofilami w sutannach, Gilem i Wesołowskim?

Stanisław Dziwisz zagadnięty przez dziennikarzy proszących o skomentowanie sprawy oskarżonego o pedofilskie czyny Wojciecha Gila bez zmrużenia okiem oświadczył, że… nie zna sprawy! Nic nie widział, nic nie słyszał, musiałby poczytać co nieco na ten temat. Były kapciowy papieża Polaka ma widocznie po stokroć ważniejsze sprawy na głowie od jakiejś tam marginalnej pedofilii wśród księży. Bo i kogo ona obchodzi, garstkę dociekliwych dziennikarzy, których da się zliczyć na palcach jednej ręki? Kogo obchodzą okaleczone fizycznie i psychiczne dzieci, ich rodzice i bliscy? Dziwisz pouczył, że sprawa pedofilskich ekscesów i gwałtów Gila nie jest sprawą Polski! Polska nie ma prawa wtykać nosa w sprawy Dominikany, jeśli godzi to w interesy Watykanu, między wierszami dał do zrozumienia Dziwisz. Trudno o większą bezczelność, tupet i ignorancję! Zabawne: wielu polskich misjonarzy- pracujących de facto na rzecz Watykanu- posiada paszporty dyplomatyczne. Co chwila słyszę, że polscy duchowni przebywający poza granicami kraju są ambasadorami Polski, że musimy finansować ich składki na ubezpieczenie społeczne, a jak przychodzi co do czego, to ich uczynki poza krajem nie są waszą sprawą, Polacy! Po co drążyć prawdę, dociekać, ujawniać niewygodne fakty? Poczytajcie sobie oficjalne biografie Wojtyły i Popiełuszki, naiwne owieczki!

Oczkiem w głowie papieża Polaka był niejaki Marcial Maciel, pochodzący z Meksyku założyciel Legionów Chrystusa. Zakonu, który był maszynką do robienia pieniędzy. Ten zboczeniec w sutannie dorobił się potomstwa (wykorzystywał seksualnie co najmniej jedno ze swoich dzieci), a ze swojego zgromadzenia uczynił harem. Wersja lansowana przez media w Polsce- papież Polak rzekomo nie wiedział o przestępstwach seksualnych swego ulubieńca, którego wskazywał jako wzór do naśladowania dla młodzież. Mówi się, że papież żył długo w niewiedzy i nie miał pojęcia o „wyczynach” jurnego zboczeńca z Meksyku, bo zadbał o to jego zaufany sekretarz, Stanisław Dziwisz, ukrywający przed swoim szefem dochodzące ze świata skargi na zakonnika. Watykanista Marco Tosatti oznajmił wprost, że w najbliższym otoczeniu papieża przebywał „ktoś”, kto czuwał nad bezpieczeństwem Maciela i chronił go- najprawdopodobniej za łapówki. Tajemnicą poliszynela jest, że kardynał Angelo Sodano i Stanisław Dziwisz byli wielkimi zwolennikami dzieła Maciela… Który z nich był owym "ktosiem'? Kiedy grunt zaczął się palić pod nogami zboczonego zakonnika, bombardował on prośbami Dziwisza o załatwienie uczestnictwa we wspólnej mszy z papieżem Polakiem. „Niepokorni” dziennikarze nigdy nie zagadnęli Dziwisza i nie wyjaśnili, czy Meksykanin swe prośby wzmacniał podarunkami na rzecz osobistej działalności duchowej Dziwisza.

Tak wygląda zero tolerancji dla pedofilii w kościele, tak z nią „walczą” hierarchowie: nie przyjmują do wiadomości faktów, nie zapoznają się ze sprawami, nie interesują ich kroki podejmowane przez wymiar sprawiedliwości. Najlepiej powiedzieć, że sprawa nie dotyczy Polski. Prawda, przy obecnej tzw. klasie politycznej trudno oczekiwać innego zachowania kleru. Państwo polskie ma łożyć miliardy na kościół, oddawać za bezcen ziemie i nieruchomości, ustanawiać prawo pod dyktando biskupów i milczeć.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Działka dla ks. Mokrzyckiego

Wybory samorządowe za pasem, trwa wyścig, kto da więcej kościołowi katolickiemu: obecne władze, czy kandydaci na nowe, przebierający nogami, niecierpliwiący się  do przejęcia posad wójtów, burmistrzów, prezydentów miast i rajców? Jedni obiecują co zrobią w przypadku wygranych wyborów, ale skutecznie przebijają ich starzy wyjadacze od lat przyspawani do stołków. Przykład Rzeszowa nie jest wyjątkiem, lecz normą.

W mieście od lat rządzi Tadeusz Ferenc, członek SLD, wspierany prócz lewicy przez sitwę PO i PSL. Taki sojusz może wszystko, więc… robi, na co ma ochotę. W mieście powstała nowa parafia katolicka, pod wezwaniem Jerzego Popiełuszki. Błogosławionego Jerzego Popiełuszki! Radni zgodzili się „sprzedać” działkę znajdującą się przy ul. Architektów za 1% wartości w myśl zasady zastaw się, a postaw się! Bo po co miasto ma zarabiać? Na działeczce zostanie wybudowany kościół, który umili życie mieszkańców nowo wybudowanego osiedla Zawiszy. Nie od dziś wiadomo, że budową kościoła zajmuje się proboszcz przy wsparciu finansowym samorządu, będzie więc kolejna okazja do wyszarpnięcia kasy z budżetu. Chciałbym zobaczyć miny mieszkańców osiedla cieszących się do niedawna, że w sąsiedztwie nie mają kościoła z hałasującymi dzwonami. Cieszcie się ciszą, póki możecie! Jeden z „lewicowych” radnych ujawnił, jak dalece naiwnym jest człowiekiem: liczy, że diecezja podaruje miastu trochę ziemi, na której znajduje się kłujący klechów w oczy pomnik Walk Rewolucyjnych (słynna rzeszowska „cipa”). Strasznie naiwny ten człowiek, bezmyślny i bez wyobraźni: słyszał ktoś o przypadkach oddawania czegokolwiek przez kościół dla państwa?

Proboszczem parafii został słynny niegdyś Robert Mokrzycki, spec od sztabki złota. Plamiący mundur pułkownika Wojska Polskiego sutannowy usłyszał jakiś czas temu zarzut płatnej protekcji i… włos mu z głowy nie spadł! Nie pozbawiono go stopnia wojskowego, nie słychać nic o możliwości pozbawienia go przyszłej emerytury wojskowej. Ba! Biskup rzeszowski Jan Wątroba nie wymaga od podwładnego pokuty, nie zepchnął go na margines. Dziwi to kogoś? Mnie nie, doskonale pamiętam bowiem przypadek pewnego księdza, Krzysztofa, który, jak to ujął sąd ” pobił na plebanii swoją ofiarę, powodując u niej rozległe stłuczenia głowy i okolicy lędźwiowej, a następnie przemocą doprowadził do obcowania płciowego”. Krzysio opuścił areszt po niecałych dwóch miesiącach bo… poręczył za niego biskup Wątroba! Mamrotał przy tym, że wysłał księdza na pokutę do klasztoru. Dociekliwi dziennikarze z tygodnika posła Romana Kotlińskiego dowiedli, że ksiądz pokutuje, ze ho ho! Biskup bronił go i wtedy twierdząc, że nikt nie odbiera księdzu prawa do pokuty, nawrócenia i powrotu do pełnego uczestnictwa we wspólnocie Kościoła, łącznie z pełnieniem wcześniejszych funkcji. Dlatego biskupi są tak przeciwni Konwencji o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Co powiedział Mokrzyckiemu można się tylko domyślać, skoro uczynił go proboszczem parafii noszącej imię błogosławionego…

Fitch Ratings prognozuje, że zadłużenie Rzeszowa może wzrosnąć w 2015 roku do 630 milionów złotych. Miasto zaciągnęło kredyt w wysokości 300 milionów zł. z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Ile miasto „zainwestuje” tych pieniędzy w ubogi kościół katolicki?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)