piątek, 31 października 2014

Gądecki obrał kurs na dzieci

Stanisław Gądecki chce być alfą i omegą kościoła katolickiego w Polsce. Zapomniano już o jego poprzedniku, Józefie Michaliku, który z niezwykłą łatwością obarczał winą małe dzieci rzekomo uwodzące biednych, żyjących w celibacie księży. Dziennikarze podtykają mikrofon pod nos Gądeckiego by ten wygłosił monolog, gazety publikują wywiady z hierarchą w których próżno jednak szukać trudnych, dociekliwych i niewygodnych pytań.

Pan Gądecki dał głos po zakończonym synodzie, po którym nie wiedzieć czemu niektórzy spodziewali się zmian. Śmieszył mnie ten entuzjazm naiwnych graniczący niemal z hurraoptymizmem: wy ciągle wierzycie w jakieś nowe otwarcie papieża Franciszka, jakieś złagodzenie stanowiska, tolerancję dla związków partnerskich, jednopłciowych, zmianę roli kobiet w katolickich społeczeństwach? Wierzcie, ale ja, realista, nie polecam takiej wiary. Płonne wasze nadzieje, nie unikniecie rozczarowań, boleśnie przekonacie się, że rzekomo liberalny pontyfikat Argentyńczyka jest fikcją. Kościół katolicki nie jest liberalny, nigdy nim nie będzie, nie ma co się oszukiwać: nie ma w nim miejsca dla zwolenników teologii wyzwolenia. Kościół katolicki w Polsce jest odbiciem prawdziwego, światowego kościoła. Polscy hierarchowie nie są marginesem, mniejszością, nic bardziej mylnego! Synod pokazał, że są w zdecydowanej, ogromnej większości. W kościele i Watykanie rządzi konserwa do szpiku kości!

Gądecki oświadczył, że dzieci mają swoje prawa i to ich prawa powinny być eksponowane bardziej, niż dorosłych. Podobno wobec Boga wszyscy są równi, ale poznański hierarcha wie lepiej… „Dzieci nienarodzone” mają się w Polsce świetnie w przeciwieństwie do swoich mam chcących usunąć ciążę. Gądecki brnął dalej: dziecko ma prawo do wychowania przez mamę i tatę w sposób komplementarny, gdzie aspekt uczuciowy oraz rozumowy łączą się ze sobą. To jest pełne wychowanie, poucza Gądecki. Dlaczego zatem sutannowi bredzą, że dziecku potrzebna, niezbędna jest katecheza w kształceniu ogólnym? Czy to nie jest sprzeczność: dziecko ma być wychowywane przez mamę i tatę, a jak przychodzi co do czego, to przez kawalera w sutannie lub pannę w habicie podczas „lekcji” zwanej katechezą? To chyba nawet nie sprzeczność, to jest śmieszne! Chciałbym usłyszeć opinię o wypowiedzi sutannowego od, dajmy na to, Ricky’ego Martina, w przeszłości złośliwego homofoba, a który w 2010 roku przyznał się, że jest gejem… Martin ze swoim partnerem wychowuje dwóch synów, słynna przed laty tenisistka Martina Navratilova wychowuje dwie córki przy pomocy swej partnerki, ale nie sądzę, by ci bogaci i szczęśliwi ludzie przejmowali się bełkotem polskich hierarchów. Nie zauważyłem, by ludzie ci, szczęśliwi w związkach partnerskich, „atakowali” kościół katolicki i rodzinę, oraz by należeli do nurtu jakiejś ideologii niszczącej fundamenty społeczeństwa, o czym bredzi pan Gądecki.


Pan Gądecki przypomniał, że sam papież podkreślił , iż dzieci są słabe i nie są w stanie bronić swoich praw. Doskonale zrobią to za nich świadomi tych praw rodzicie, ale tego już hierarcha nie wie. Dlaczego jednak hierarcha nigdy nie wypowiadał się o dzieciach polskich księży, dlaczego kolegom po fachu i im potomkom nigdy nie serwował pouczeń? Czyżby skłonny był przyznać rację dotkniętym wydaną przed paroma laty w Niemczech książce "Ukryte dzieci Boga" i twierdzić, że posiadających potomstwo księży jest nawet mniej od księży pedofilów? Co ma do powiedzenia najmłodszym wykorzystywanym przez kler, że modli się za nich? Zapomniał też hierarcha o czymś: w imieniu najmłodszych niech nie wypowiadają się panowie w sutannach, którzy mają jakiś niezwykły, niepojętny dla mnie pociąg do małych dzieci. Kler boi się rozmów z dorosłymi, dla których sutanna jest jedynie egzotycznym, śmiesznym strojem nie mającym nic wspólnego z oznaką władzy, dlatego wziął się za dzieci.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

środa, 29 października 2014

Nieudolni politycy przyczyną, czy skutkiem niżu demograficznego?

Związki partnerskie wyszły z mody, geje nie są w tej chwili chwytliwym tematem, Palikot ledwie zipie, pedofilów w sutannach nie ma, gender nie jest już na topie, matka Madzi definitywnie skazana. Redaktorzy otrzymali wytyczne od biskupów i wzięli się za demografię, konkretnie o katastrofę demograficzną, która jakoby zagraża Polsce. Tytuły tzw. opiniotwórczych dzienników i tygodników krzyczą: grozi nam katastrofa demograficzna, Polska się wyludnia, Polska nie tylko dla Polaków itp. Polsce nie grozi wyludnienie a my nie skończymy jak dinozaury, nie znikniemy z powierzchni ziemi.

Alarm mediów podniósł opublikowany nie tak dawno przez GUS raport, z którego wynika, że w latach 2015 – 2035 liczba zgonów znacznie przewyższy liczbę urodzin, a liczba osób w wieku produkcyjnym będzie stale malała. I tu jest pies pogrzebany: na Polaków patrzy się nie przez pryzmat człowieka jako takiego, tylko robotnika. Jesteś w wieku produkcyjnym- znakomicie. Nie jesteś- jesteś be. Nie pasujesz do wolnorynkowej gospodarki w demokratycznym państwie kapitalistycznego prawa, czy jak to tam się nazywa. Jesteś gejem, lesbijską, żyjesz w związku partnerskim i nie masz dzieci? Nie pasujesz więc do polskiego systemu. A jak ten system wygląda i dlaczego jest niewydolny, dlaczego w mediach o tym się nie mówi? Dlaczego „doktor” Goliszewski i jemu podobni nie wyjaśniają, dlaczego z kraju wyjeżdżają młodzi, wykształceni ludzie, dlaczego nie zamierzają wracać do Polski z emigracji? Nie tylko oni mają dosyć polskiej rzeczywistości, w której liczą się układy i układziki, zwłaszcza na prowincji. Bez niej nie mieli co marzyć o pracy zapewniającej utrzymanie. Mieszkanie? Wszelkie programy pomocy dla młodych okazują się fikcją! Znakomicie wychodzą za to na nich banki i deweloperzy. Zwolnienia z podatku na pewien czas przy prowadzeniu własnego biznesu? Tak, pod warunkiem, że jesteś księdzem katolickim… Nie ma pieniędzy na żłobki i przedszkola? Są za to na kościoły i katolickie, prywatne szkoły.

Załamie się system emerytalny, alarmują wszyscy ci, którzy od lat przy ni m majstrują w taki sposób, by świadczenia emerytalne dla przeciętnego Kowalskiego były mniej niż skromne. Czy opanowany przez ludzi z Opus Dei ZUS stanie na nogi, jeśli w Polsce zaroi się od modelu rodzin 2+3? Jeśli politycy tak twierdzą, to plotą bzdury. Od tego nie wzrosną nasze emerytury, starości nie spędzimy pod palmami na Bahama. I nie ma tu znaczenia, czy emerytury będą z OFE czy z ZUS-u. System jest tak skonstruowany, że korzystają z niego nieliczni: politycy, posłowie, księża, finansiści. Bogaci. Bogaci! Ale czy oni są otoczeni gromadką dzieci? Co ma myśleć młody człowiek słyszący, że ma wygórowane wymagania finansowe, że za dużo chce zarabiać widząc płaczącego niemal posła Ryszarda Kalisza narzekającego nas we mizerne zarobki? Co ma myśleć o takiej rzeczywistości  błąkający się w poszukiwaniu pracy, słyszący od potencjalnych pracodawców, że nie ma doświadczenia i kwalifikacji, a za chwilę słyszy o byłej kasjerce z marketu, która zajmowała wysokie stanowisko w pewnych służbach specjalnych, dzieciach polityków zatrudnionych w miejskich synekurach czy kapelanach w szpitalach pobierających pensje ordynatora? A propos: szpital w Płocku ogłosił zbiórkę pieniędzy, bo… nie stać go na bandaże dla chorych! Pytanie za sto punktów: ile pieniędzy tamtejszy samorząd przekazał księżom z diecezji?

Znajomy porzucił Polskę i wyemigrował do jednego z krajów Skandynawskich. Ze zdumieniem stwierdził, że żyje mu się na obczyźnie o wiele lepiej, łatwiej i wygodniej. Zupełnie jak nie na emigracji! Zarobki czterokrotnie wyższe jak w Polsce. A utrzymanie? Wcale nie jest takie drogie! Ceny wielu produktów są porównywalne do cen w Polsce. Śmieszy go nachalna propaganda polskich polityków zachęcających polskich emigrantów do powrotu. Do czego mam wracać, do miałkich kawałków o wolności i patriotyzmie? Tym się nie nakarmię, za to nie kupię mieszkania i nie utrzymam rodziny- słusznie prawi znajomy. Do Polski wróci, a jakże… Sprzedać wszystko, czego nie jest w stanie zabrać do siebie, do Szwecji. Tak, tak, to siebie. Bo tam czuje się jak u siebie, czego nie może powiedzieć o wrogiej Polsce. Polsce, w której tzw. ekonomiści krzyczą, że prywatyzacja zysków i nacjonalizacja strat to nic złego, że to wolny rynek. Dziwne, że ci sami ludzie milczą i nie komentują rozbudowanego socjalu dla księży, posłów i senatorów!

Czytam, że Polska potrzebuje emigrantów, w ilościach 140 tys. rocznie, bo inaczej…- tu następuje opis czarnych scenariuszy. Zabawne: w jaki sposób Polska, tzn. politycy, chcą zachęcić do przyjazdu do kraju nad Wisłą? Zaoferują takie warunki, jakie ma u nas kler katolicki? Innego sposobu nie widzę. Może szepną słowo narodowcom, by pohamowali agresję na widok ciemnoskórych? Wierzy ktoś w bzdury, że Ming, Smith, Hartwig i Casucci zostawią swe ojczyzny i przyjadą do Polski ratować nas system emerytalny? Przyjeżdżają, a jakże! Skośnoocy przybysze z Azji i amrit kebaby, którzy opanowali do perfekcji robienie w konia polskiego fiskusa, roi się u nas od zagranicznych banków i korporacji nie płacących w Polsce grosza podatku dochodowego. O paniach zza Wschodniej granicy nie wspomnę... Ich przyciąga słabe państwo, w którym mogą robić interesy.

Przede wszystkim nie szkodzić. To hasło powinno być wygrawerowane złotymi zgłoskami na budynku Sejmu RP, kancelarii premiera, prezydenta, na siedzibie episkopatu i pałacu prymasa. Nam, Polakom, władza od dawien dawna rzuca kłody pod nogi, marnotrawi publiczny grosz i udaje, że nie wie, dlaczego jest, jak jest, skąd ten niż demograficzny w społeczeństwie katolickim, w którym żyjący w związkach partnerskich i mniejszości seksualne stanowią margines? Od 10 lat rządzi w Polsce prawica trwoniąca miliardy na zachcianki kleru katolickiego, z których pożytek żaden. O polityce prorodzinnej natomiast mówi się, mówi, mówi, mówi… Celują w tym politycy i kler katolicki. Żyją z mówienia i nicnierobienia. Efekty są widoczne gołym okiem.


… kiedy intronizacja Chrystusa króla Polski i Maryi królowej?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 27 października 2014

Katoprawica namawia Rydzyka do łamania prawa, którego on nie rozumie

Ojczulek Rydzyk wywołał u wielu swoich krytyków oburzenie publicznie wygłoszonym oświadczeniem, że jego- katolika- prawo polskie nie obowiązuje. Operujący językiem godnym ucznia gimnazjum „doktor” wypalił: prawo? Hitler też ustanawiał prawo. Przysłuchiwał się rydzykowym głupotom Jan Dworak, który nałożył karę na telewizję Rydzyka. Szef KRRiTV niczego nie skomentował, a szkoda, wielka szkoda! Mógł przypomnieć, że hitlerowskim prawem nie brzydził się Giovanni Pacelli. Ten wysoki rangą kościelny dostojnik przyczynił się do podpisania konkordatu między Watykanem a III Rzeszą, negocjował go osobiście z Hitlerem. Dla przypomnienia- Pacelli w 1939 roku został wybrany na papieża i przyjął imię Pius XII. Wielką czcią darzył jego imię Jan Paweł II obiecujący przed laty chorej na nowotwór włoskiej nauczycielce, że może odzyskać zdrowie za wstawiennictwem Piusa XII. Niech się tylko pomodli do niego…

Mnie dziwi rejwach wywołany słowami Rydzyka. Bo co on takiego powiedział? Ameryki przecież nie odkrył: prawo polskie katolicki kler ma w d…użej części ciała! Proszę przeanalizować wypowiedzi i czyny kleru katolickiego przy okazji tematów pedofilów w sutannach, rodzących kochanek księży, defraudacji milionów złotych (Kredyt Bank i Stella Maris), Funduszu Kościelnego. Sens ich wypowiedzi jest jednoznaczny: to wszystko wina świeckich, nie nasza! Poza tym wara wam od publikacji prawdy na temat naszych ludzi! I tu sypią się terminy „obrazy uczuć religijnych”, „ataku na kościół” i „walki z wiarą”. Złą drogę obrali krytycy Rydzyka mówiący, że skoro „doktora” prawo nie obwiązuje, to ich też nie. Szanowni państwo! W ten sposób jedynie utwierdzacie medialnego biznesmena w przekonaniu, że dobrze robi, sankcjonujecie jego łamanie prawa! Tak na marginesie: mam mocne podejrzenie, że biznesmen Rydzyk prawa nie rozumie i nie jest w stanie go pojąć.

Rydzyk powiedział głośno to, o czym wszyscy sukienkowi myślą. To nie wzięło się znikąd, przekonanie o bezkarności wcisnęli do rydzykowej mózgownicy politycy, od lewa do prawa. Obchodzenie się jak z jajkiem doprowadziło do tego, że redemptorysta jest pełen pychy, bredzi trzy po trzy głosząc swe głupoty. Z moherowymi babciami może tak rozmawiać, dziwię się natomiast szefowi KRRiTV potulnie przychodzącym na spotkania z kimś takim. Na ten szczebel rozgrywek wystarczyłaby sekretarka pana Dworaka, zresztą i tak znacznie zawyżyłaby poziom dialogu z Rydzykiem oraz dyskusji z jego przydupasami wrzeszczącymi, że kara nie powinna być nałożona na ich guru. Bo go nie stać? Doprawdy? To może włości Rydzyka powinien odwiedzić zewnętrzny audyt? Po co ten parawan w postaci społecznego nadawcy? Niech ojczulek płaci za koncesję i reklamuje, co mu się żywnie podoba!

Siedem zespołów parlamentarnych atakowało szefa KRRiTV. Jana Dworaka. Podpowiadają mi z boku, że jeden głupszy od drugiego, ale ja nie jestem tak złośliwy w ocenie, co nie znaczy, że nie dostrzegam faktu, że poczynania wielu z tych zespołów stoi w sprzeczności z art. 194 KK. Członkowie zespołów to ludzie również mający gdzieś polskie prawo i namawiający do jego łamania m.in. Rydzyka i swoich wyborców. Jeśli słucham głupot, ze 50 tys. złotych to horrendalna kara dla biednej Lux Veritatis, że fundacja powinna dostać nagrodę (sic!) a nie karę, że Jan Dworak broni marginalnych mniejszości, że kara burzy „spokój społeczny” i jest sprzeczna ze sprawiedliwością to nie przychodzi mi nic innego na myśl, jak postukać się w czoło! Spektakl histerii zmieszanej z kłamstwami. Tak oto zapewniają przydupasy Rydzyka bezkarność jemu, jego pseudomediom i… samym sobie. Jeśli Krystyna Pawłowiczówna plecie, że Rydzyka nie obowiązuje polskie prawo, to niech sobie plecie w najlepsze. Niech zapisze sto brulionów tym kłamstwem. Brednie katoprawicy wygłaszane w Sejmie, publiczne, na zawsze pozostaną bredniami, jeśli tam słuch o nich zaginie. Byłoby inaczej, gdyby usiłowano wcielać je w życie i prawnie sankcjonować.

Na zakończenie pytam: gdzie są właściwe organy, by prawo egzekwować? Niech i stu parlamentarzystów wydziera się, niczym parobek podczas pasania krów, ale niech wiedzą, że krzykiem i przemocą słowną prawdy i prawa nie zdepczą. Katoprawicowa ciemnota nie rządzi w tym kraju, a jej wrzaski są funta kłaków warte.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 23 października 2014

Fundusz Kościelny niczym relikwia

Wszyscy, którzy spodziewali się zmian w relacjach państwo- kościół, srodze się zawiedli. Ewa Kopacz od dawna przedstawiana jest w mediach chodzących na pasku kleru jako wróg kościoła katolickiego, toruński biznesmen Rydzyk co chwila wyrzuca jej, że szukała placówki, w której zgwałcona nastolatka mogła usunąć ciążę. Nowy premier, nowy rząd, nowi ministrowie, ale wszystko zostało po staremu. Chociaż… nie, nie wszystko: wydatki na Fundusz Kościelny wzrosną w przyszłym roku aż o 23 miliony złotych!

W tym roku niezwykle hojny dla kleru rząd wybulił na Fundusz 95 milionów, w przyszłym suma ta będzie aż o 25% większa. No cóż, emeryci otrzymali podwyżki w wysokości kilkunastu złotych, to i księżom należy się więcej, doszli do wniosku premier Kopacz i minister Halicki. Poszli w ślady swoich poprzedników, nie tylko z ostatniego rządu: żaden, ale to żaden premier i minister odpowiedzialny za rzekę pieniędzy płynących z budżetu państwa w stronę kościoła katolickiego nie miał choćby odrobiny odwagi, by doprowadzić do publicznej debaty o celowości i zasadności Funduszu. Katooszołomi dostają histerii, bredząc o rekompensatach za dobra „ukradzione” kościołowi przez władze komunistyczne, nie brak wśród nich twierdzących, że Polska zwróciła ledwie kilka procent tego, co się kościołowi należy. Kościołowi- czyli komu? Wiernym, Polakom- bo ciągle słyszę, ze Polska to katolicki kraj a Polacy to katolicy- czy hierarchom kościoła katolickiego, bo to są dwie różne sprawy? Skoro pajace w sutannach publicznie głoszą, że kościół jest duszą państwa, to niech karmią go strawą duchową, miast wyciągać ręce po publiczne pieniądze, na które ciężko pracuje, w przeciwieństwie do księży, polski podatnik.

Fundusz Kościelny jest zbędnym reliktem przeszłości, ustanowionym przez znienawidzone rzekomo przez kościół i prawicę władze komunistyczne. Dlaczego nikt z prawej strony nie protestuje, że kościół pasie się na postanowieniach Bolesława Bieruta? Kler nie wstydzi się tego dziedzictwa, tak wygląda ten ich mityczny „chrześcijański system wartości”. Brać forsę, ile tylko można, a nawet więcej! Przy biernej, tchórzliwej postawie polityków kler wyrywa coraz więcej a to oznacza, że ktoś  dostanie mniej. Ba! Oznacza to, że czyha na nas fiskus, bo skąd niby znajdą się te dodatkowe 23 miliony w dziurawym budżecie? Watykan pożyczy? O nie, Watykan niechętnie rozstaje się z dobrami doczesnymi, dlatego gromadzi je od wieków.

Dziwnym trafem nikt nigdy w pyskówkach, nazywanych dla zabawy dyskusjami w studio i debatami nie zadał pytania: skąd wziął się ten wielki majątek katolickiego kościoła? Bo to pytanie z gatunku trudnych, niemile widzianych przez usłużnych wobec kleru redaktorów. Podobnie jak nikt nie prowadzi dyskusji na temat biedy w Polsce. Przepraszam, zapomniałbym! Posłanka PO Krystyna Skowrońska publicznie stwierdziła, że nie ma w Polsce biednych dzieci. Koniec, kropka! Są za to biedni księża których takie indywidua, jak posłanka, chcą tuczyć publicznym groszem. Tym bardziej, że wybory samorządowe za pasem, więc jest okazja na miły prezent dla kleru. Kampania samorządowa sporo przecież kosztuje.

Dlaczego teraz nikt ze strony kościelnej i ze strony rządowej nie przypomina, że ksiądz nie jest zawodem, że jest to powołanie? Skoro zawodem nie jest, to jaka jest zasadność finansowania przez budżet składek na ubezpieczenie księży? Niech płaci Watykan, w końcu stać go na to. PO otrzymała w ubiegłym roku prawie 18 mln. złotych subwencji, PiS ok. 17 mln. Politycy obu partii gotowi są bronić Funduszu Kościelnego (to nie relikt, ale relikwia przeszłości skoro tak się nad nim trzęsą) niczym krzyża w Sejmie bo ręka rękę myje: kto, kiedy i gdzie słyszał krytykę z ust hierarchy kościoła katolickiego na temat finansowania partii politycznych pieniędzmi z budżetu?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 22 października 2014

Ćwierć wieku kościelnej cenzury w mediach publicznych

Z pewnym rozbawieniem zapoznałem się z programem dnia obchodów 25-lecia redakcji katolickich w tzw. mediach publicznych. Huczne obchody poprzedziła oczywiście msza święta (dziękczynna) nie wiedzieć dlaczego pisania przez PiS-maków z wielkiej litery? Prócz klechów na katolickich gusłach stawili się liczni przedstawiciele mediów publicznych. Pan każe, sługa musi...

Sekretarz generalny kościelnej partii, episkopatu, Artur Miziński zachwalał, że środki masowego przekazu pełnią przede wszystkim instrument kształtujący świadomość dzisiejszego człowieka. Z tym nie sposób się nie zgodzić, nie trzeba być szefem telewizji czy radia, by dojść do wniosku, że nachalna propaganda od najmłodszych lat płynąca ze szklanego ekranu jest bardzo skuteczna. Pytanie tylko, czy media serwują coraz bardziej beznadziejne programy bo widz się do nich dostosował i niczego więcej nie oczekuje, czy raczej pod wpływem medialnej sieczki stał się biernym, miernym, ale wiernym? To wielka tajemnica wiary!

Nie dziwię się zapewnieniom Mizińskiego, że kościół katolicki bardzo interesuje się mediami. Nie ma już Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, jego miejsce skutecznie zajął kościół katolicki i jego hierarchowie. Kim jest szef zespołu redakcji katolickiej w TV, za co zarabia publiczne pieniądze? Czy aby nie cenzorem w sutannie dbającym, by jakiś kumaty dziennikarz nie przemycił na szklany ekran niemiłych dla kościoła treści? Czytałem wiele wspomnień dawnych dziennikarzy, prawdziwych mistrzów w swoim fachu (m.in. Jerzego Klechty) którzy potrafili zagrać na nosie cenzorom. Ilu dziś jest takich odważnych, ilu potrafi stosować alegorię w swej pracy, ilu potrafi przekazać treści między wierszami? Pomyśleć, że p. Jerzy nazywany był dziennikarzem katolickim, a w niezapomnianym „Bliżej świata’ miejscami aż roiło się od golizny! W zamian za to dziś mamy na szklanym ekranie sutanny, koloratki, birety i Terlikowskiego! Cieszcie się, rodacy, Polacy- katolicy! Przepraszam, zapomniałbym… Pan Miziński (kolejny niezły kawalarz) siląc się na powagę oznajmił, że programy redakcji katolickich prezentują wszystko, czym żyje kościół i katolicy w Polsce, ale emitowane treści są adresowane również do słuchaczy niewierzących. Nawet nikt się głośno nie roześmiał!

Jan Dworak i Juliusz Braun, oskarżani przez hierarchów kościoła o prześladowanie Tadeusza Rydzyka i jego pseudomediów jedli z ręki biskupowi Mizińskiemu. Wprost piali z zachwytu podkreślając, że publiczna TVP relacjonowała papieskie pielgrzymki, przygotowuje katolickie programy, organizuje transmisje z uroczystości religijnych oraz szykuje się do Światowych Dni Młodzieży. Słowem nie zająknęli się panowie, że wszystko to odbywa się na nasz, podatników, koszt, a kościół nie płaci na to ani grosza.

Dlaczego nikt obecnych nie zwrócił uwagi na kuriozalne zapisy Ustawy o Radiofonii i Telewizji nakazujące by nie przerywać reklamami nadawanych treści religijnych, że media Rydzyka nagminnie łamią Ustawę nadając ukryte reklamy, a audycje muszą szanować uczucia religijne odbiorców, przede wszystkim nigdzie niezdefiniowany „chrześcijański system wartości”? Takich pytań klerykałowie nie zadali na religijno- politycznym spędzie, nigdy też takich pytań publicznie nie postawią. Bo i po co? Za kilka lat szlag trafi publiczną TVP, na Woronicza zagości robiący interesy z Kaczyńskim Rydzyk i… będzie nowa, katolicka, publiczna telewizja!

Nie oglądam tiwi, nie posiadam odbiornika telewizyjnego i nie mam zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy. Nie potrafiłbym spojrzeć w swoje odbicie w lustrze gdybym płacił abonament na rzecz pseudotelewizji. Nie ma już śladu po telewizji zdolnej zaspokoić wymogi wielu widzów, w niebyt odeszło mnóstwo znakomitych programów, słuch zaginął o wielu dziennikarzach którym Ustawa zamknęła usta bądź nie pogodzili się z panowaniem kościoła w mediach. O mediach niekatolickich, które nie byłyby zmuszone do nadawania treści zgodnych z „chrześcijańskim systemem wartości”, nie dyskutowano. Takich mediów od dawien dawna już nie ma.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 20 października 2014

Katooszołomi polegli w rzeszowskim sądzie

Sąd okręgowy w Rzeszowie nie ugiął się pod presją hierarchów kościoła katolickiego, katooszołomów, wszelkiej maści PiSmaków i wydał niekorzystne orzeczenie na rzecz dwóch mężczyzn, którzy kłamliwie pomawiali szpital o zabijanie chorych dzieci. Pozew cywilny przeciwko mężczyznom złożyła dyrekcja Szpitala Specjalistycznego Pro-Familia w Rzeszowie. Szpital oskarżył Jacka Kotulę i Przemysława Sycza o organizację pikiet informujących, że w placówce zabija się chore dzieci, dokonując na nich aborcji. Sąd nakazał katooszołomom uiszczenie kosztów sadowych oraz przeprosić szpital. Sprawiedliwości stało się zadość, ale czy na długo?

Podejrzewam, że wyegzekwowanie wyroku sadu nie będzie wcale łatwą sprawą. No bo jak to, przegrani mieliby ogłosić, że organizując pikiety i manifestacje w obronie życia „nienarodzonych” dzieci, przekazywali opinii publicznej szereg niezgodnych z prawdą informacji i kłamliwie twierdzili, że w szpitalu dochodziło do zabijania dzieci? Im odszczekanie kłamstwa przez gardło nie przejdzie, oni nigdy nie przyznają się do błędu! Mieli przecież błogosławieństwo biskupa, za sobą polityków katoprawicy, radiomaryjne i pisowskie media, więc o co kaman, zdają się pytać?

Po wyroku zawyli oburzeni katoprawicowcy, dał głos jeden z pretorian Janusza Korwina- Bzikke, niejaki Marusik, europoseł, strasząc ministrem sprawiedliwości i bredząc coś o cenzurze. Bo, w jego ocenie, sąd zakazał mówić, czym jest aborcja, zakazał mówienia prawdy. Niczego takiego nie dostrzegłem, ale ja nie jestem wyborcą Bzikke, Nowej Prawicy i nie po drodze mi z tym towarzystwem. Jeśli już, to prawdy nie dostrzega europoseł, może nie chce dostrzec, albo nie umie, nie potrafi?

Szpital zabija chore dzieci- co przez to można rozumieć? Dla mnie tak skonstruowane zdanie oznacza, że tuż po porodzie żywy niemowlak pozbawiany jest w szpitalu życia. A takie zabronione czyny nie miały przecież w szpitalu miejsca! Co innego aborcja, ale tej nie jest w stanie pojąć nie tylko katoprawicowy wyborca, ale europoseł, biskup czy kardynał. Bardzo restrykcyjne polskie prawo dopuszcza dokonanie zabiegu aborcji do 12 tygodnia ciąży. Jak wygląda wtedy „dziecko nienarodzone”? Tutaj przydałaby się pewna wiedza, niedostępna na lekcjach religii w szkołach: trzymiesięczny płód ma wielkość ok 10 centymetrów. Prawda, za kilka miesięcy narodzi się człowiek, ale w 12 tygodniu ciąży płód człowiekiem nie jest. Dlaczego zatem panowie Kotula i Sycz na pikietach nie demonstrują płodów z 12 tygodnia „nienarodzonego życia”, lecz eksponują często naturalnie poronione płody, nieraz z 8-9 miesiąca? Gdyby taki „człowiek” mógł samodzielnie żyć od chwili poczęcia, to nie musiałby spędzać 9 miesięcy w łonie matki. Ale takimi duperelami nie zaprzątają sobie głowy „obrońcy życia nienarodzonego!”

Nikt nie zmusza kobiet do dokonywania aborcji. Nie zmusza radiomaryjnych dewot, feministek, ateistek, niekatoliczek czy wierzących. To jest- i powinien być- wybór kobiety świadomie podejmującej decyzję.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)  

piątek, 17 października 2014

Poroniony pomysł kleru we Wrocławiu

Pasterze Polaków- katolików uwielbiają okrągłe rocznice, nie mające w dodatku nic wspólnego z radością. Stypy, klęski, przegrana powstania to jest to, co tygrysy w sutannach lubią najbardziej. Od 10 lat kościół katolicki w Polsce obchodzi- uwaga, uwaga!- Dzień Dziecka Utraconego. To nie żart! Hierarchowie pozazdrościli kolegom po fachu ze Stanów zjednoczonych, którzy od 1988 roku obchodzą Dzień Pamięci Dzieci Nienarodzonych i Zmarłych. Poza tym wszyscy zdrowi.

Odchodzące w niebyt w wyniku afer rządy lewicy w 2004 roku miały, jak zawsze zresztą, ważniejsze sprawy na głowie, niż światopoglądowe i nie usiłowały nawet skomentować celowości kościelnego święta. Przy bierności władz doszło do tego, że na wielu cmentarzach znajdują się mogiły na pochówki dla dzieci zmarłych przed urodzeniem, jak nazywają płody sutannowi. Hmm, czy może umrzeć człowiek, zanim się narodzi? Kler i katoprawica gotowa jest oskarżyć o obrazę „uczuć religijnych” każdego kto twierdzi, że człowiekiem nie jest zygota. Czy grożą nam procesy za brak wiary, że plemnik to też człowiek? W RParafialnej wszystko jest możliwe! Skoro za pijaczynę Głódzia modlą się duchowni prawosławni, ewangeliccy, mojżeszowi i metodyści…

Na jednym z wrocławskich cmentarzy pochowano 50 szczątków dzieci. Tak kler nazywa szczątki poronionych płodów pozostawionych w szpitalach przez kobiety, które nie dokonały nawet aborcji. Nad imprezą czuwał Andrzej Siemieniewski, biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej, która nie kryje nawet swego zaangażowania w kampanię samorządową. Na pochówek „nienarodzonych” nalegały osoby z pewnego katolickiego stowarzyszenia, nie pytając o zgodę niedoszłych rodziców. Posłuszni klerowi urzędnicy z Urzędu Miasta bez szemrania wydzielili kwatery dla szczątków poronionych płodów. Dlaczego szczątki nie trafiły na cmentarz będący własnością kościoła, dlaczego pan biskup nie przeznaczył do tego celu terenu należącego do archidiecezji? To wielka tajemnica wiary! Podobnie jak tajemnicą pozostanie, czy szczątki płodów zostały ochrzczone. Niestety, z uwagi na nawał pracy nie byłem na wydarzeniu, ale w przyszłości... Może dowiem się, ile miejskiej kasy przeznaczają gorliwie posłuszni urzędnicy na utrzymanie grobów płodów, ile trafia do kieszeni klechów za odprawianie guseł na cmentarzu i co sadzą o tym wszystkich niedoszli rodzice, zazwyczaj nieświadomi, że poroniony płód przez kler i katooszołomów jest traktowany jak dziecko.

Lada moment na wrocławskim cmentarzu ma zostać zbudowany pomnik dziecka utraconego. Kto go sfinansuje?  Na pewno nie zrobi tego ubogi kościół katolicki, biedny jak mysz kościelna biskup czy głodujący proboszczowie, że o mizernie opłacanych politykach prawicy nie wspomnę! Pieniądze na obelisk pójdą z budżetu obywatelskiego. Dlaczego? Bo na 633 tys. mieszkańców Wrocławia taką wolę wyraziło… 350 osób! Projekt Słowaka Martina Hudacka (na zdj.) spotkał się z aprobatą biskupów, nie podano do publicznej wiadomości, ile rzeźbiarzowi wpadnie do kieszeni. Jeśli o mnie chodzi, to niech wystawi rachunek i na milion złotych, pod warunkiem jednak, że zapłaci biskup wrocławski. Dlaczego jednak pomnik nie będzie przedstawiał płodu poronionego w sposób naturalny? A dlaczegóż by nie postawić pomnika, który wyobrażałby płód abortowany? Toż zdjęcia z nimi z dziką rozkoszą eksponują katoprawicowe bojówki, w dodatku w publicznych miejscach! Chyba nie przeszkadzałby taki pomnik na cmentarzu?

Kler bredzi, że strasznie martwi się o każde dziecko „nienarodzone”, o życie. Dziwnym trafem kiedy dziecko się narodzi, księżowska miłość błyskawicznie wygasa. Miłość odradza się po latach, kiedy dziecięce kształty kuszą księżowskie oczy…

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 15 października 2014

Janusz Palikot- historia bez happy endu

Podczas upalnego lata 2013 roku pisałem na swoim blogu: w 1973 roku w F-1 debiutował James Hunt. "Hunt the Shunt", jak mówili o nim w światku wyścigowym. Demolował niezliczone samochody, wyrzucano go z zespołów. Kolejni szefowie mówili, że nic z niego nie będzie. Tego samego roku Hunt zanotował dwa najszybsze okrążenia toru. W 1975 roku w świecie wyścigowym pojawił się lord Aleksander Hesketh, który zaangażował Hunta: banda Hesketh Racing szokowała wszystkich, nie tylko przez popijawy z udziałem kibiców przed i po wyścigach organizowane na lordowskim jachcie. Konkurencja nadawała ton ascezy i powagi, nie zaakceptowała nigdy Aleksandra Hesketha. Mimo to Hunt wygrał w 1975 roku wyścig dla stajni na znakomitym samochodzie Hesketh 308, skonstruowanym przez Harvey’a Postlethwithe’a. Stajnia zbankrutowała, po lordzie słuch zaginął, Hunt został mistrzem świata F-1 w 1976 za kierownicą Mclarena, Postlethwite zrewolucjonizował świat wyścigów F-1, konstruując w 1990 roku Tyrrela 019 z charakterystycznym, zadartym nosem. Kto w Ruchu Palikota jest Huntem, Heskethem a kto Postlethwithe’m?

No właśnie, kto? Czy w TR znajdą się postaci gotowe chociaż do wyprowadzeniu sztandaru? Grupka fanatyków Janusza Palikota twierdzi, że wybory do Europarlamentu to już przeszłość, że jak nie w wyborach samorządowych, to w parlamentarnych uzyska dobry wynik. Doprawdy? Dobrym wynikiem w przypadku TR będzie 3%, więcej nie przewiduję. I nie jest to bynajmniej pesymizm, lecz realizm. Janusz Palikot solidnie zapracował na taki wynik. Z trzeciej siły w Sejmie zostały nawet nie nędzne resztki. Niczego nie będzie. By Kononowicz.

Znajomi kręcili nosem, kiedy namawiałem ich przed laty do głosowania na RP. Mówili, że nic z tego nie będzie, że to strata czasu i głosów, ale wyniki wprawiły ich w osłupienie: miałeś rację, powtarzali mi. Niestety, moja agitacja spotkała się z wrogością wielu znajomych, m.in. blogerów z którymi utrzymywałem niemal przyjazne kontakty. Kilku braci stukających w klawiaturę od początku nie lubiło Palikota, ostrzegało mnie przed nim. Ale RP to był nie tylko Palikot, to byli też posłowie, których poznałem (Makowski i inni), lub których już znałem (Kotliński). Niestety, Tomek Makowski  kandyduje w wyborach samorządowych podkreślając, że mimo bycia w wielkiej polityce nigdy nie odciął się od wartości chrześcijańskich, jest za rodziną i dekalogiem. Kilka lat temu w trakcie kampanii wyborczej paradował w koszulce z napisem „Jestem gejem”. O czyje głosy on walczy? RP to byli również ludzie, którzy tłumnie stawili się przed laty na kongres założycielski. Poznałem wielu z nich, ale dziś nie utrzymuję z nimi kontaktów, z wielu powodów. Na jednym ze spotkań usłyszałem, że ludzi nie obchodzą kwestie światopoglądowe, lecz dziurawe chodniki. To zajmujcie się, szanowni państwo, chodnikami! Jak wam idzie?

Mnie dziwiło, dlaczego nikt z wierchuszki RP nie mówi głośno, publicznie, ile budżetowych pieniędzy idzie na kościelne zbytki, zamiast na ludzkie potrzeby? Dobrze mówił Janusz, że partia nie wykorzystała protestu matek niepełnosprawnych dzieci, przyznaję. Dlaczego jednak jego ludzie nie wyszli do protestujących i nie pokazali czarno na białym, że nie ma środków na wasze pociechy, bo idą one na kler katolicki, na kościół? Mieliśmy różne spojrzenia na życie, świat, politykę, religię, mniejszości seksualne. A propos: Palikot na siłę szukał poparcia środowisk LGBT, nie bardzo wiem po co: swego czasu zagadnąłem ze 100 facetów w „Fantomie” Sławka Starosty na kogo głosowali w ostatnich wyborach parlamentarnych i… wynik mnie powalił! 70% wyznało, że oddali głos na PiS i Jarosława Kaczyńskiego! W 2012 roku z RP zostaje wyrzucony Przemek Manaterski (Zaza), w przeszłości bliski współpracownik Starosty, administrator portalu LGBT, bo, jak napisano w oficjalnym oświadczeniu, „podejmuje aktywność obyczajową, która może być użyta w sposób szkodliwy dla interesów partii". – „Zastanawiam się, jakiemu hipokrycie z Ruchu Palikota przeszkadza moja pedalska osoba w jej szeregach?”- pytał wówczas wyrzucony. Kto to wie… Może jakiemuś księdzu należącemu do RP, któremu Przemek odmówił seksu? Pytanie: po jaką cholerę Palikot odwiedzał Paradę Równości, która rok w rok odbywa się w Warszawie, skoro był na niej regularnie wygwizdywany?

Jeśli ktoś spędza bezsenne noce na analizowaniu klęski Janusza Palikota, to odsyłam go do Piotra Tymochowicza, który jest ojcem sukcesu Stanisława Tymińskiego, Mariana Krzaklewskiego, Andrzeja Leppera czy Palikota właśnie. Sugeruję też rozmowę z ludźmi, którzy zawiedli się na Palikocie i jego giermkach, polecam spotkanie z Pawłem Tanajno, z którym wielokrotnie ściąłem się na portalach społecznościowych. Do dziś pamiętam, jak z Leszkiem Stundisem (autorem książki „Chłopcy z Platformy”) kwitnęliśmy przed pewnym Domem Kultury na warszawskim Mokotowie, by uniemożliwić wejście Tanajno na spotkanie z Palikotem…

Zdaję sobie sprawę, że Janusz Palikot w dalszym ciągu posiada grono wyborców, gotowych skoczyć za nim w ogień. Ale czy aby na pewno jest ich taka liczba, która zapewni mu i jego ludziom miejsce w następnej kadencji Sejmu? Wątpliwe. Znajomi antyklerykałowie, skupieni wokół tygodnika „Fakty i Mity” dawno już wycofali swoje poparcie dla pomarańczowej rewolucji, która okazała się fikcją. Palikot nie publikuje już u Romana Kotlińskiego, ale to nic straconego: kto go tam wie, może reaktywuje katolicki „Ozon’? A co w tym trudnego czy złego? Znam blogerów, którzy śmieją się do rozpuku pisząc na potrzeby portali katoprawicowych bzdury, od których głowa mała, a którzy na co dzień nie mają nic wspólnego z kościołem, prawicą i PiS. Po prostu zapewniają sobie niezły ubaw i rozrywkę. Czy aby nie miał takiej rozrywki Palikot ze swoją zabawką, jaką było jego partia? Wszystko jest możliwe…

Janusz Palikot podzieli los gorliwych uczniów i politycznych produktów Piotra Tymochowicza, skończy jak inne sztuczne, doraźne twory: słuch o nim w polityce zaginie. Słyszę głosy, że skoro krytycy Palikota wieszają na nim psy, to dlaczego nie wypełnią po nim luki na lewicy? Zabawne: a kiedy Palikot był lewicą? Przed wyborami, po wejściu do Sejmu, czy może teraz? Jak można oceniać szefa partii, który gromi antyklerykalną działaczkę z krwi i kości, powołuje się na Boga i tłumaczy z tego? Jak można oceniać szefa partii, który publicznie wyznaje, że nigdy nie odszedłby z PO, gdyby premierem była Ewa Kopacz? Jedna z ulubienic kościoła katolickiego, dostająca szału podczas wystąpień sejmowych posła Romana Kotlińskiego?

Czego wy się czepiacie Palikota, złośnicy? Przecież on konsekwentnie robi to, co sobie zaplanował, punkt po punkcie, od a do zet: zdobyć zaufanie antyklerykałów, wykorzystać ich i zrobić w konia. Połowicznie to mu się udało, ale tylko połowicznie! Sojusze z klerykałem Kwaśniewskim i jego ludźmi spowodowały otrzeźwienie i otwarcie oczu wyborców RP którzy uwierzyli w nowe twarze i nowe otwarcie. Niestety, mam złe wieści dla fanatycznych zwolenników Palikota: nie będzie żadnego nowego otwarcia, będzie klęska, wstyd i rozczarowanie. Usiłowano ośmieszyć, skompromitować i wyśmiać antyklerykałów, a ośmieszył się sam Janusz Palikot i jego klakierzy.

Dziś Piotra Guziała, burmistrza Ursynowa, klepią po plecach stołeczni stołeczni radni TR, dawni członkowie SLD. Za co? Za to, że Guział podczas forum ekonomicznego w Krynicy podkreślał, że niezbędna jest współpraca z kościołem katolickim i utrzymywanie z nim dobrych relacji. Współpracujcie sobie zatem, na zdrowie!

… pamięta ktoś Dominika Tarasa?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 13 października 2014

Gdzie jest generał?

Ukryty przed całym światem odpoczywa, udziela rad, wydaje polecenia i dochodzi do siebie. Sławoj Leszek Głódź, pierwszy wojak minionych RP, generał, ogłosił urbi et orbi, że przyjął nieoczekiwany krzyż choroby i cierpienia i godzi się z wolą bożą. Po czym dał drapaka do jednego z najlepszych warszawskich szpitali, oczywiście resortowego! To tak się przyjmuje na barki wolę bożą?

Nieoczekiwana choroba? Jegomość, ośmielający się pouczać świeckie władze, udający omnibusa i wszechwiedzącego nie miał pojęcia, do czego może doprowadzić jego hulaszczy tryb życia? Naiwny jak dziecko z Bobrówki czy najzwyczajniej w świecie głupi? Pycha, chciwość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew i lenistwo, panie Sławoj! To pańskie przywary a pan się dziwisz, że choroba dopadła?
 


Sławoj co miesiąc inkasuje 10 tys. złotych wojskowej emerytury, ściąga haracze od podległych mu proboszczów, grabi samorządy i szuka okazji do wyrwania większej kasy. Na co? Na alkohol, żarcie, actimelki, regionalną kiełbasę, imprezki i harmoszkowe koncerty przy kielichu. Nie stać było generała na wymianę stolarki okiennej w pałacyku, ale bogaty marszałek województwa pomorskiego wsparł ubogiego Sławojka skromną kwotą 132 tys. złotych. Podobno arcybiskup z obrzydzeniem przyjął ochłap bo spodziewał się dotacji znacznie wyższej. Marszałek nie był tak hojny, jak były ministrant, prezydent Gdańska Adamowicz: „sprzedał” działkę otaczającą głódziowy pałacyk za ok. 5 tys. złotych. Wartość gruntu wynosiła ok. pół miliona złotych…

 





Zastanawia mnie, dlaczego pan Sławoj nie pojechał leczyć się w rodzinne strony do których jest tak ponoć przywiązany, czyżby miał za daleko? Dlaczego nie zdecydował się na operację, leczenie i pobyt w typowo katolickiej placówce, kierowanej przez któryś z zakonów, a wydzierającej na rzekomo wspaniałe usługi publiczny grosz? Nic nie dają modły o które prosi pan Sławoj, on w nie i tak nie wierzy. Gdyby wierzył to pozostałby w swej rezydencji z widokiem na biegające za oknem daniele, modlił się do wizerunku świętego Wojtyły lub prosił o wstawiennictwo błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko. Tymczasem pan Sławoj zdaje się na opiekę świeckich lekarzy.


Ciekawi mnie, co pan Sławoj powie gdy wróci do zdrowia? Mam mocne podejrzenie, że oznajmi, że gorąco modlił się do świętego Karola, słuchał Radia Maryja i oglądał TV Trwam objadając się szpitalnym prowiantem.


Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

piątek, 10 października 2014

Niezależność państwa i kościoła to bajeczka dla małych dzieci

366 plenum KC…, przepraszam, episkopatu wzięło pod lupę kwestię autonomii państwa i kościoła katolickiego. Biskupi postanowili wyjaśnić maluczkim, radiomaryjnym babciom i pisowskiemu plebsowi, jak to trzeba rozumieć.

Biskupi trują, że wzajemną niezależność państwa i kościoła potwierdza i Konkordat, i Konstytucja. Dokładnie w tej kolejności. Dbają, by już „nienarodzone” dzieci wiedziały, że najwyższym aktem prawnym obowiązującym w Polsce wcale nie jest Konstytucja, tylko dokument czyniący z Polski de facto wasala Watykanu. Gdzież tu zatem autonomia, o czym plotą panowie biskupi? Autonomia polega przede wszystkim na samodzielności i niezależności finansowej, a tak się jakoś składa, że państwo polskie łoży na kościół grube miliardy. Tak wygląda niezależność obu podmiotów? To jest najzwyklejsze w świecie pasożytowanie organizacji religijnej, kierowanej przez cwaniaków w biretach, na państwie polskim! Tymczasem biskupi bez mrugnięcia okiem bredzą, że państwo przyznało możliwość rządzenia się w swym wewnętrznym życiu i organizacji prawem kanonicznym. W zasadzie wszyscy biskupi uważają, że ich polskie prawo nie obowiązuje. To ordynarne kłamstwo, nie ma nigdzie zdania, że hierarchowie są ponad prawem, żaden dokument tak nie stanowi. Jest to najzwyklejsze nadużycie. Uśmiałem się, kiedy zapoznałem się z kolejnym kłamstwem, jakoby kościół wycofał się udziału w polityce. Kiedy się wycofał, czyżby przed paroma dniami, podczas moich urodzin, doszło do jakiejś rewolucji? Poza tym co to jest kościół? Mnie uczono podczas lekcji religii za nieboszczki komuny, że kościół to wierni a dziś słyszę, że kościół to katoliccy hierarchowie. Potrafi ktoś to sensownie wytłumaczyć?

Czym się różni bezstronność światopoglądowa od świeckości? I na to klechy znalazły rozwiązanie: wg nich Konstytucja RP nie wprowadza zasady świeckości, gwarantuje jedynie bezstronność państwa w kwestiach światopoglądowych i religijnych. Zapomnieli dodać, że ta sama Konstytucja nie daje prawa na klerykalizację Polski, narzucanie katolicyzmu czy zawłaszczanie przestrzeni publicznej symbolami religijnymi. O jakiej bezstronności pieprzą klechy, skoro klerykalne klakiery podarowały swoim panom w biretach art. 196 KK mówiący o obrazie uczuć religijnych? Bezstronność światopoglądowa i religijna nie polega na spełnianiu zachcianek biskupów i milczeniu, biernym przyglądaniu się władz podczas klerykalizowania Polski! W polskim prawie nie powinny się znaleźć paragrafy dotyczące religii, w polskich szkołach nie powinna zostać wprowadzona religia, nie powinno dojść do powstania Ordynariatu Polowego. Jednak do tego doszło, a skoro tak się stało, to została złamana ta właśnie bezstronność, o której bredzą biskupi. Mało tego, oni bezczelnie twierdzą, że to nie kościół, lecz państwo polskie ma zapewnić dostęp do posług religijnych na terenie prowadzonych przez siebie instytucji. Co za tym idzie- wypłatę pensji dla udzielających tych posług księży. Kpina w żywe oczy, przy nawet nie biernym, ale życzliwym nastawieniu klerykalnych władz. Oczywiście bezstronnych, tzn. nie zabierających głosu w kwestiach państwo- kościół, za to błyskawicznie spełniających biskupie życzenia by zablokować spektakl „Golgota Picnic” , nie dopuścić do koncertu Nergala czy występu kabaretu Limo. Ale czego można oczekiwać od polityków, dla których sutanna jest niemal szatą królewską?

Neutralność światopoglądowa państwa polskiego to mit, fikcja, matriks! Komisja wspólna rządu i episkopatu, konkordat, ustawa państwo- kościół, kapelani, fundusz kościelny, odpisy podatkowe na kościół nie powinny mieć miejsca. Wtedy klechy mogłyby głosić prawdę, że Polska jest krajem neutralnym światopoglądowo i religijnie. Wyczytałem na którymś z portali debilizm, że świeckie państwo oznaczałoby ateistyczny reżim i prześladowanie chrześcijan. Trudno o większą głupotę, ale nie tracę nadziei pełen wiary, że nieraz jeszcze natknę się na większy idiotyzm. W końcu Polak potrafi!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

poniedziałek, 6 października 2014

Eksperci w sutannach od demografii, płodności i populacji

Nie wiem, jak to się dzieje, że na szczyty kościelnej hierarchii trafią Michaliki i Gądeckie, a nie ma tam miejsca dla takich jak Lemański, nie trafili tam Twardowski, Boniecki czy Tischner? Widać rozum i szare komórki w kościelnej karierze przeszkadzają…

Stanisław Gądecki wypowiada się w kwestiach, o których kościół i kler pojęcie ma żadne, w najlepszym przypadku- mgliste. Otóż kawaler wypowiedział się w kwestii seksu, pożycia małżeńskiego, związków partnerskich i zapomnianej już nieco, zepchniętej na margines kościelno- klerykalnymi monologami o gender, antykoncepcji. Bo ona szkodzi dzietności, prowadzi do wymarcia narodu polskiego! Metropolita poznański zawył, że nie do pomyślenia jest, by młodzi przed ślubem mieszkali ze sobą pod jednym dachem! Zbolałym głosem wyznał, że czyni tak prawie 80% katolickich narzeczonych. A niby z kim mają mieszkać, panie Stasiu? Z księdzem? Sugerowany miesiąc kwarantanny na salonach u Juliusza Paetza, oczywiście tylko dla panów? Bo kobietami arcybiskup się brzydzi… Cieszy mnie, że aż 80% młodych ludzi dojrzało do decyzji, by zamieszkać się sobą, zobaczyć, jak to jest żyć razem, być ze sobą na co dzień a nie tylko od święta. Tego nie może pojąć poznański hierarcha i nigdy nie pojmie. Sutanna, celibat i deficyt miłości mu w tym przeszkadza. Moherowe babcie może nabiorą się na puste gadki o miłości do Boga itp. bzdury, ale nikt poza tym. Mówić o kochaniu kogoś, kogo się nie widziało na oczy, można godzinami. Tylko co z tego wynika?

Gądecki z pianą na ustach bredzi, że chore państwo polskie ma swój początek w chorobie najmniejszej komórki społecznej, jaką jest rodzina. Wtóruje Gądeckiemu kolega po fachu, niejaki Przemysław Drąg, kościelny spec od krajowego duszpasterstwa rodzin. Ten to już postradał zmysły albo dosypali mu coś do wina (może podmienili opłatek na coś mocniejszego) bo bije na alarm: tylko zmiana cywilizacyjna mentalności i konsekwentna, prowadzona przez dziesięciolecia polityka prorodzinna mogą zahamować wyludnienie Polski. Panowie biadolą, że tak mało jest Polaków. Zadziwia mnie ta panika klechów: a co się stanie, jak Polaków nie będzie 38, lecz 30 milionów? Klecha liczy, ile dzieci powinna mieć matka- Polka- katoliczka, co rząd powinien zrobić a czego nie robi itp. Czego oczekują sutannowi, by przekazywać pieniądze na organizację specjalizującą się w przyroście naturalnym, czyli kościół katolicki? Oczywiście trzeba zakazać antykoncepcji, promować rodziny i walczyć z ideologią gender, poucza klecha. Bo Polsce grozi wyludnienie, będziemy przez to biedni, zacofani, będzie żyło się nam coraz trudniej i gorzej. Aż dziw bierze, skąd u sutannowych taka łatwość do głoszenia głupot? Dlaczego klecha nie zaproponował, by pieniądze trwonione z budżetu państwa, z samorządów przeznaczyć nie na kościół, kler i religię, lecz na politykę prorodzinną? Zebrałoby się tego w skali roku sporo miliardów złotych. Odciąć od nich kler i… Czekać na wrzask, że wspieranie polskich rodzin to walka z kościołem! Norwegia ( 5 milionów obywateli) nie marnuje pieniędzy an watykańskie inwestycje i kościelne zbytki, lecz w ludzi. Przed laty mądre władze założyły specjalny fundusz emerytalny, którego wartość wynosi ponad 800 miliardów dolarów!

W rankingu najbogatszych państw Unii Europejskiej Polska znalazła się na dalekim, 23 miejscu. Ranking otwiera Luksemburg, na drugim miejscu znajduje się Austria. Ostanie miejsce na pudle przypadło Irlandii. Dalej jest Holandia, Szwecja, Dania, Niemcy, Belgia, Finlandia… PKB na głowę Holendra jest prawie dwukrotnie wyższe niż PKB na głowę Polaka. Statystyczny mieszkaniec Luksemburga jest sześciokrotnie bogatszy od przeciętnego Bułgara, taka ciekawostka. A jak jest z liczbą mieszkańców, czy kraje te zamieszkują narody liczące po kilkaset milionów ludzi? Skądże znowu! Luxemburg liczy sobie ledwie miliona obywateli! Austria- ok. 8,5 miliona, Irlandia- 4,5 miliona, Holandia- 16,5 miliona, Szwecja- 9,5 miliona, Dania- 5,6 miliona, Belgia- 11 milionów.

Wszystko wskazuje na to, że hierarchowie episkopatu z Polski podpierający się zazwyczaj badaniami, których nikt prócz nich nie widział na oczy, wyliczeniami i wszelakimi swoimi pierdołami nie orientują się, ilu mieszkańców liczą poszczególne kraje Unii Europejskiej. A ilu obywateli liczy Watykan, grozi mu wymarcie? Chyba nie, skoro kler nie lamentuje… Kraj mądrze zarządzany, z mądrymi politykami i obywatelami będzie doskonale sobie radził. Również i Polska radziłaby sobie znakomicie, gdyby Polaków było o połowę mniej, ale tego Gądecki czy Drag nie potrafią pojąc. Bo ich nie obchodzi, czy Polska będzie bogata, czy biedna- ma być katolicka! Z modelem rodziny 2+5, z biedą i nędzą, głupim i manipulowanym przez kler plebsem. O takiej Polsce marzą panowie w sutannach. Niech powiedzą to głośno młodym borykającym się ze spłatą kredytów, mającymi kłopot z pracą, mieszkającym na stancji czy bezrobotnym. Tak martwią się o liczbę ludności, o małą dzietność? Jak reagują, gdy starające się o potomstwo pary decydują się na In vitro? Ciekaw jestem dlaczego rozmodleni politycy prawicy nie mają jeszcze 7-12 dzieci, skoro tak słuchają poleceń kleru? Tylko o czym tu mówić, skoro w Szwecji w ubiegłym roku trzydziestoparolatce przeszczepiono macicę, a niedawno została ona szczęśliwą mamą. W Polsce natomiast b. już minister sprawiedliwości protestował przeciwko In vitro, bo słyszał krzyk zamrażanych zarodków...

Św. Paweł, w liście do Tytusa pisał: „Prezbiterem może zostać ten, kto jest nienaganny, maż jednej żony, mający dzieci wierzące, nie obwiniane o rozpustę lub niekarność. Biskup bowiem winien być jako włodarz Boży człowiekiem nienagannym, niezarozumiałym, nieskłonnym do gniewu, nieskorym do pijaństwa i awantur, niechciwym brudnego zysku, lecz gościnnym, miłującym dobro, rozsądnym, sprawiedliwym, pobożnym, powściągliwym, przestrzegającym niezawodnej wykładni nauki, aby przekazując zdrową naukę”.

Jakże się wiele od tamtych czasów zmieniło!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

 

piątek, 3 października 2014

Potrzebne to emigrantowi jak dziura w moście

Człowiek- orkiestra episkopatu, Stanisław Gądecki, uwija się jak w ukropie. Tu coś powie, tam coś palnie głupiego, gdzieś indziej pogrozi palcem gender i wymamrocze coś pod adresem ateistów. Od czasu do czasu Gądecki pomacha kropidłem by nie pogrążyć się wyłącznie w polityce. Doskonale zdaje sobie sprawę, że od czasu do czasu musi pokazać, że nie zapomniał o kwestiach religijnych.

Polska najbardziej potrzebuje krzyży i kościołów, plótł głupoty jeden z biskupów dowodząc, że żyje w jakimś kościelnym matriksie. W sumie to nic dziwnego, potrzebom katolickiego kleru zazwyczaj nie po drodze z prawdziwymi potrzebami Polski. Czego potrzebuje opuszczający Polskę, udający się ‘za chlebem” emigrant? No jak to? Oczywiście Biura Duszpasterstwa Polskiej Emigracji! Twór ten zainaugurował działalność w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski. Niestety, nie udało mi się dowiedzieć, czy polski MSZ sypnął groszem na działalność tego jakże niezbędnego biura… Gądecki dokonał pokropku, rozdzielił etaty- wysokość zarobków kościelnego personelu jest strzeżona niczym akta Wojtyły w IPN- i oznajmił radośnie, by placówka rozwijała u emigrantów ducha chrześcijańskiego i narodowego. Słowem nie wspomniał o pomaganiu przy przyswajaniu obcej dla polskiego emigranta kultury, poznawaniu relacji międzyludzkich i integrowaniu się ze społeczeństwem, tudzież przyswajania języka obcego. Bo i komu to potrzebne na emigracji? Ważne jest, by wyeksportować „wartości chrześcijańskie”, od których polski emigrant spieprzył, gdzie pieprz rośnie!

Wiesław Lechowicz, któremu Gądecki powierzył kierowanie biurem, zasłużył na fuchę, jak mało kto. To już nawet nie kumpel, to jeden z ulubieńców doktora Rydzyka. Nic dziwnego, że pan Wiesio wygłasza homilie podczas radiomaryjnych spędów, tak wzruszające, że moherowym babciom łzy ciurkiem lecą! Gądecki z Lechowiczem umyślili sobie, że ich biuro będzie koordynowało współpracę między polskimi duchownymi rozsianymi po całym świecie i episkopatem. To do tej pory żadnej koordynacji nie było, duch święty sukienkowych za rękę nie prowadził? Drugim celem, najważniejszym, jest utrzymanie przez emigrację więzi z kościołem katolickim. Mówiąc wprost- pilnowanie, by Polakom nie strzeliła do głowy myśl o zaniedbaniu obrzędów, odpuszczenia człapania do kościoła i- co za tym idzie- unikanie dawania na tacę. Bo tylko o to w tym wszystkim chodzi! Bożkiem ich jest mamona, trójcą zaś chciwość, przepych i pazerność! Podobno Bóg jest wszędzie, widzi i słyszy wszystko, więc polski emigrant poradzi sobie bez pośrednictwa sukienkowych.

Polakowo i Jackowo, kto o tym nie słyszał? Polskie dzielnice w miastach USA zamieszkane są przez Polonię, o której głosy od zawsze zabiega katoprawica. Od zawsze gości tam doktor Rydzyk, wpada od czasu do czasu spec od mgły Antoni Macierewicz. Polonusów klechy strzygą równo ze skórą, ale nic w tym dziwnego: elektorat ten nie odkrył jeszcze, że komuna już się skończyła a w Polsce od 2005 roku rządzi prawica, więc powód ich wyjazdu- ucieczka przed komunistycznym reżimem- dawno już stracił byt. Chyba, że ich dzieci i wnuki nie chcą wracać z powodu innego reżimu, religijnego.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 1 października 2014

Hojnych sponsorów Światowych Dni Młodzieży poszukuje ubogi kościół katolicki

Politycy są hojni, kiedy wydają publiczne pieniądze i niezwykle skąpi, gdy muszą uszczuplić swe własne zasoby. Zbliżają się wybory samorządowe, kler stawia swoje coraz to nowe żądania doskonale wiedząc, że posłuszna katooszołomska prawica zrobi wszystko, by przypodobać się sukienkowym. Dała przykład pani minister Wasiak pokazując, że może być i wilk syty, i owcy pół: pięćset tys. kontrowersyjnej odprawy przeznaczyła na rzecz katolickiej, radomskiej „Arki”. Innych podmiotów, bardziej potrzebujących, pani minister nie dostrzegła.

Ciekaw jestem, ile sypnie na Światowe Dni Młodzieży? Organizatorzy kościelnej hucpy zachęcają do wsparcia, przede wszystkim finansowego, papieskiej zachcianki. Wsparcie finansowe widziane jest najmilej, w ostateczności może być rzeczowe. Poszukiwani są tzw. wolontariusze, którzy zasuwać będą przy organizacji i w trakcie ŚDM gratis. Szczegóły na stronie www.krakow2016.com lub pod adresem e-mailowym finanse@krakow2016.com. Pod ten ostatni sugeruję nie wysyłać dociekliwych i wnikliwych pytań…

Pod koniec ub. roku Stanisław Dziwisz powołał Komitet Organizacyjny ŚDM. Znaleźli się w nim sutannowi zausznicy kardynała w liczbie 28 osób i raptem 9 przedstawicieli stanu świeckiego. By było jasne: tacy z nich świeccy, jak z pedofila Wesołowskiego piewca życia w celibacie. Ale to nie wszystko! Do końca roku ma zostać powołany Komitet Honorowy, a dostać się do niego nie będzie łatwo. Wieść gminna niesie, że znajdą się w nim przede wszystkim najhojniejsi sponsorzy chętni do kupienia za pieniądze przychylności Dziwisza i jego przybocznych. Pewnie to plotki rozpowszechniane przez wiadome siły…

Watykan ustami sekretarza papieskiej Rady ds. laikatu tuż po ogłoszeniu nowiny Franciszka o miejscu i terminie następnych ŚDM oznajmił, że bardzo mu zależy na pomocy przy organizacji. Nie, finansowej, co to, to nie! Nawet jednego euro nie przekazano z watykańskiego skarbca, nie tylko z tego powodu, że papiescy finansiści nie wydają pieniędzy na bzdury. Przekazano… krzyż oraz ikonę Salus Popiuli Romani. Pieniądze to może przekazać polski minister finansów z budżetu państwa, również kandydaci na fotel prezydenta Krakowa mają szerokie pole możliwości: wygra ten, kto nie tylko naobiecuje najwięcej, ale i tyle pieniędzy w przyszłym roku przekaże. Czy będzie to członek klerykalno- kościelnego bractwa Marek Lasota, czy wspierany przez prof. Jana Hartmana- specjalizującego się ostatnio w „związkach” kazirodczych- Jacek Majchrowski nie ma większego znaczenia, bo i jeden i drugi gotowi są jeszcze zadłużyć i tak ledwo zipiące miasto. Spodziewany zyski finansowe zaś trafią do kieszeni kościelnej. Dziwisz od dawna się śmieje i kręci biznesy: od kilku lat jest ważną personą w Społecznym Komitecie Odnowy Zabytków Krakowa, a towarzystwo dba przede wszystkim o kościelne włości. A tymi zarządza pan kardynał.

Nikt jakoś nie pyta, dlaczego na organizację ŚDM pieniędzy nie przekazuje Watykan, dlaczego nie finansuje tego Caritas, kościół krakowski, biskupi i klerykalni politycy? Stanisław Dziwisz może sprzedać co nieco z majątku należącego do archidiecezji krakowskiej. Mało tego: biskupi powinni przeznaczać na ten cel połowę swoich miesięcznych dochodów, sprzedać 1/6 diecezjalnych majątków i sfinansować papieski kaprys. Politycy katoprawicy również powinni sięgnąć do swych kieszeni: który z nich przekazał choć jedną swoją dietę na organizację ŚDM, kto z tych katolików gotów jest przeznaczyć połowę uposażenia poselskiego? Skoro nie widzą problemu w trwonieniu publicznego pieniądze na religijne szopki, to ufam, że ze swoich również dadzą? Klerykalni PiSmacy zamiast pisać bzdury o „wojowniczych ateistach” i „atakach na kościół katolicki i hierarchów” niech napiszą, ile do tej pory przeznaczyli pieniędzy na rzecz komitetu organizacyjnego. A pan Terlikowski sypnął grosiwem?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)