piątek, 27 maja 2016

Mowa nienawiści uzupełniona językiem głupoty

Za czasów rządów koalicji PO- PSL bezradna opozycja (PiS) i wspierający ją dziennikarze często posługiwali się terminem „mowa nienawiści”. Pod ten zgrabnie uknuty termin wrzucali wszystko, każdą, najmniejszą nawet wypowiedź nie po swej myśli, godzącą w PiS, Jarosława czy Lecha Kaczyńskiego wrzucali do worka z napisem „Mowa nienawiści” i robili rajd po mediach. A media, jak to media, z otwartymi rękami przyjmowały do siebie biednych, roztrzęsionych opozycjonistów szukających schronienia przed nienawistnikami.

Czasy się zmieniły, dzisiaj PiS jest przy władzy i nastąpiła zmiana frontu. Nie ma już mowy nienawiści, teraz paniska rządzące pełną gębą używają najczystszej, nie tylko poprawnej ale wzorcowej wręcz polszczyzny. Uszy chłoną  piękną, szeleszczącą polską mowę autorstwa polityków PiS, oczy czytają zdania przelane na papier i zachodzą łzami… ze śmiechu! Mowa nienawiści? O nie, bynajmniej… To jest mowa głupoty! Występy posłanki Pawłowiczówny, Krynickiej i wielu im podobnych indywiduów to nie jest nic nowego i niezwykłego, śmiem twierdzić, że będziemy świadkami jeszcze większych bredni wygłaszanych przez polityków PiS.

Skąd u katolickich podobno posłów tak prymitywny język, budzący uśmiech politowania na twarzy? Proszę posłuchać wystąpień któregoś z biskupów z otoczenia Tadeusza Rydzyka jak i samego guru katoprawicy, poczytać stek bredni we „Frondzie” (nie czytam, szkoda mego zdrowia na te idiotyzmy) lub posłuchać półprawd lub najzwyczajniejszych w świecie kłamstw polityków PiS. Jak oni wyglądają na religijnych imprezach i podczas wizyt u Rydzyka? Ani be, ani me jedno z drugim nie powie, cichutkie, pokorniutkie to jest, nie śmie otworzyć otworu gębowego podczas wycierania kolan przed panem w sukience, zatem trzeba później odreagować. Stąd te pyskówki, furie, wybuchy agresji zmieszanej z paniką i stek bzdur wyrzucanych jak nie z mównicy sejmowej, to w studio radiowym lub telewizyjnym. Poseł Krynickiej i jej podobnym nic nie znaczącym politykom jest ciężko na radiomaryjnych spędach: nikt ich tam nie dopuszcza do głosu, nikt nie zaprasza na mównicę, na ambonę, więc muszą gdzieś wyrzucić z siebie nagromadzone zło. I robią to, trafiając zresztą w gusta swoich wyborców. Ktoś posługujących się mową głupoty do Sejmu wybiera i nie są to wybitnie inteligentni wyborcy. Co do posłanki Pawłowiczówny i innych frustratów: natury się nie oszuka, spychanie na margines potrzeb psychofizycznych człowieka nie jest dobrym rozwiązaniem, napięcie seksualne tłumione przez lata i nie znajdujące rozładowania szkodzi!

Jak ewoluował język w polityce? Przed laty, w jakimś 1991 roku o lewicy mówiło się opozycja. Potem byli to postkomuniści, komuchy, złodzieje, lewactwo, dziś mówi się o nich zdrajcy narodu. Przed laty była mowa o spędzeniu płodu, przerwaniu ciąży, aborcji, dziś mówi się o "zabijaniu nienarodzonych", "mordowaniu dzieci" i "mordowanie niewinnych".

Kiedyś miło było posłuchać wystąpień posłów w Sejmie, dziś jest o wiele milej w ogóle nie widzieć i nie słyszeć polityków pokroju Pawłowiczówny, Krynickiej i i im podobnych.

 Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)


0 komentarze:

Prześlij komentarz