poniedziałek, 1 września 2014

Polak po raz pierwszy szefem Rady Europejskiej

W powieści genialnego pisarza Tadeusza Dołęgi- Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy” Nina Kunicka ze zdumieniem i wypiekami na twarzy przeglądała gazety po dymisji swego ukochanego, Nikodema. Mąż stanu, kandydat na premiera, odchodzi wielki prezes Banku Zbożowego, czytała nagłówki artykułów. Mój Boże, pomyślała, jakiż on wielki! Tu, w Koborowie, nie wydawał się aż taki. Była z siebie dumna. Niestety, dumny z pewnością nie jest Jarosław Kaczyński, który zieleniał z zazdrości po wyborze premiera Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Przytakiwacze i pochlebcy Kaczyńskiego prawie zadławili się swoim własnym jadem. Wciskają prezesowi tak zwichrowany obraz rzeczywistości, że ten nawet dziś nie docenia Donalda Tuska. Nie doceniać kogoś, kto po raz pierwszy w historii Polski po 1989 roku dwa razy z rzędu wygrał wybory parlamentarne, umiejętnie, bez szkody dla rządu i PO pozbył się niewygodnych sobie ludzi będących do niedawna jego najbardziej zaufanymi, który wielokrotnie pokonał PiS w różnych wyborach jest grubym błędem Kaczyńskiego. Tuska nie doceniali m.in. Olechowski i Płażyński, nie docenił Palikot, Schetyna, przydupasy Kaczyńskiego prowokujące premiera na każdym kroku, nie doceniają go panowie z PSL marzący o współrządzeniu z PiS. Tuska docenili w Europie. Nie sądzę, by jakieś gremium decyzyjne rzucało kostką i wzięło pierwszego z brzegu kandydata, jak usiłują już bredzić PiSmacy i politycy Kaczyńskiego.

Reakcje premiera po wyborze na szefa Rady Europejskiej były stonowane i wyważone. To doprawdy wielka sztuka zachować dystans do tego wydarzenia, ale Donald Tusk pokazał wielokrotnie, że nie jest histerykiem, działa z wyrachowaniem i jest stonowany. Jak słusznie i trafnie zauważył prof. Tadeusz Iwiński (SLD): Donald Tusk nie kłapał dookoła dziobem, że on i tylko on nadaje się na posadę europejską. Fakt, trzymać język za zębami mało który polityk potrafi i wielka szkoda, że cechy tej nie potrafił nauczyć się choćby Janusz Palikot marnujący czas na komentowanie najmniejszych drobnostek, głupot i nieistotnych wydarzeń. Cieszy się Donald Tusk, cieszy PO, cieszy przyszły premier. Kto zostanie następca Donalda Tuska? Ewa Kopacz, Jan Krzysztof Bielecki? Kto to wie...

PiS już rozpoczęło histeryczną kampanię dezinformacyjną. Jeszcze przed wyborem Donalda Tuska Jarosław Kaczyński mlaskał pod nosem, by sobie Europa zabierała premiera, jak najdalej stąd. Małe słowa małego człowieka liczącego na to, że bez Tuska PO w końcu przegra z PiS. Uśmiałem się, kiedy szczurzasty Mariusz Kamiński bredził, że on nie wie, czy Donald Tusk ma moralne i polityczne prawo objęcia mało istotnej funkcji w europejskich strukturach. Dlaczego Kamiński nie zadawał podobnych pytań swemu prezesowi, kiedy ten obejmował funkcję premiera, choć łgał przed laty, że nigdy nie zostanie premierem gdy jego brat będzie prezydentem? Cóż, skoro dla PiS liczą się jedynie kariery europosłów- bo nikt ich na kluczowych stanowiskach w Europie nie chce- to jest ich problem. Przebił jednak wszystkich niejaki Girzyński, jegomość ze spoconym obliczem wieprzka: otóż oznajmił pan poseł, że lepiej byłoby, gdyby Tusk został w kraju. Wtedy łatwiej byłoby wsadzić go do więzienia. Poziom bosonogiego WCkwadransiarza, z nim polityk PiS powinien prowadzić dysputy i jemu głosić swe głupoty. Doskonale rozumiem strategię PiS: bazujący na moherowym i sceptycznym, oraz antyunijnym elektoracie partia usiłuje wmówić swoim wyborcom, że awans polskiego premiera jest degradacją, że to żaden prestiż, żadna władza itp. bzdury. Prestiż to jest wtedy, gdy jest się politykiem u Kaczyńskiego, wisi na klamce u Rydzyka czy wyprowadza na spacer kota prezesa. Bo co wie o UE, unijnych strukturach, europarlamencie ,stanowiskach moherowa babcia? To, co usłyszy od sukienkowego w kościele lub z mediów toruńskiego biznesmena. PiS nie potrafi ocenić i docenić żyjących, skupia się na wyolbrzymianiu postaci zmarłych, którzy niczym szczególnym się nie wyróżniali, ale w oczach polityków tej partii urośli do rangi herosów. Ważniejsze są ciepłe słowa europejskich przywódców, wśród których Donald Tusk czuje się jak między najbliższymi współpracownikami. O czym rozmawiałby z nimi Jarosław Kaczyński?


Donald Tusk 1 grudnia obejmie nową funkcję, kadencja szefa Rady Europejskiej potrwa 2,5 roku. Aleksander Kwaśniewski, cudowne dziecko lewicy, po dwóch kadencjach prezydentury przymierzany był na niezliczone europejskie, natowskie i nawet olimpijskie funkcje. Nic z tego nie wyszło. Tymczasem urzędujący polski premier, polityk jeszcze nie wypalony, polityczny pasjonat, został wybrany na jedno z kluczowych europejskich stanowisk. Do 1 grudnia ratlerki PiS będą bezsilnie ujadały, daremnie czekając na reakcję premiera, ale Donald Tusk ma bardzo istotną zaletę: publicznie kłamstw i pisowskich bredni nie dementuje.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

2 komentarze:

  1. Girzyński, jegomość ze spoconym obliczem wieprzka -To porównanie jest bardzo obraźliwe dla wieprzków.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo trafny komentarz.....zgadzam sie w 100%

    OdpowiedzUsuń